Miało być lepiej niż w poprzednim sezonie, ale progres jest niewielki. A w trwającym TCS Dawid Kubacki oddaje najsłabsze skoki od lat, Piotr Żyła też mocno się męczy na skoczni (choć większość winy widzi w sobie), Aleksander Zniszczoł w Ga-Pa zawiódł, potem i tak zdyskwalifikowano go za strój. Trener Thurnbichler robi co może, by dotrzeć do zawodników, ale jedynie działa to na Pawła Wąska (10. i 16. miejsce w pierwszych dwóch konkursach TCS). – Żeby być w pierwszej dziesiątce, trzeba skakać dużo lepiej. Nasi reprezentanci pokazują w seriach próbnych, że mogą oddawać takie skoki – mówił o pozostałych w rozmowie z Eurosportem Thurnbichler, który, jak podawał kilka miesięcy temu właśnie Eurosport, za pracę w Polsce inkasuje ponoć 10 tysięcy euro miesięcznie (czyli ok. 43 tys. zł).
ZOBACZ: To będzie ostatni taki konkurs w Innsbrucku. Wielkie zmiany na legendarnej skoczni
Jak udało się ustalić w okresie, gdy Thurnbichler był zatrudniany przez PZN – inni potencjalni następcy Michala Doleżala (ten od tego sezonu wrócił do Polski jako szkoleniowiec Kamila Stocha) chcieli nawet 3-4 razy więcej niż zgarnia Thurnbichler. Adam Małysz zdecydował się na Austriaka i początek pracy Austriaka wskazuje, że wcale się tak bardzo nie pomylił trafił. Dawid Kubacki walczył o Kryształową Kulę, podczas mistrzostw świata w Planicy w 2023 r. zdobył brązowy medal, kilka dni wcześniej w Słowenii tytuł mistrza świata obronił Piotr Żyła.
Weterani przechodzą poważny kryzys, a razem z nimi Thurnbichler. Za wizją trenera w dosyć solidny sposób podąża tylko Paweł Wąsek. Kwalifikacje w Innsbrucku to potwierdziły. Ostatnią deską ratunku tego sezonu będą mistrzostwa świata w Trondheim.