– „Super Express”: Cóż można powiedzieć po tak słabym konkursie, jak ten w Oberstdorfie?
– Wyniki pokazują jasno, że nie jest dobrze. Zgadzam się, że Dawid i Piotr trafili w pierwszej serii na kiepskie warunki, ale ta kadra charakteryzowała się tym, że jak sytuacja dwóch „wykosi”, to są jeszcze inni. Pamiętamy konkursy, że przy gorszych warunkach potrafiliśmy wchodzić do drugiej serii, a potem w niej zaatakować. Nie chcę się pastwić nad kadrą, bo trudno odmówić im chęci. To nie jest tak, że nikt nic nie robi. Analizują, pracują, zmieniają kombinezony. Kamil dobrze powiedział – nie kopie się leżącego. Z drugiej strony, nie powinniśmy pudrować trupa. To moment, by odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Mamy spore grono, które może wyciągnąć te wnioski. Ten kryzys był chyba kwestią czasu. Najwyższy czas pogłówkować. Mamy kadrę narodową składającą się z 13 osób…
Polska wycofa się z Turnieju Czterech Skoczni? Fani będą w szoku, drastyczna decyzja może zapaść!
– Niedawno Martin Schmitt zwrócił nam uwagę, że jeśli tak wielka kadra jest wyrównana, to coś jest nie tak.
– Z tej kadry narodowej nie skacze teraz nikt. Jeżeli mamy trzech zawodników gorszych i zostawiamy w domu np. Kamila Stocha, to wysyłamy trzech innych. Na teraz nie mamy jednak takich chłopaków. Trudno zrozumieć skoki narciarskie. Kamil wygrywa mistrzostwo Polski od niechcenia, z marszu. Jedzie na Turniej Czterech Skoczni i nie oddaje ani jednego dobrego skoku. Piotrek Żyła wygrał serię próbną, a potem był poza 30. Nie chcę się pastwić, ale skończyły się powody do udawania, że jest dobrze.
– TCS to dobre miejsce na główkowanie, czy jednak trzeba to zrobić w Polsce?
– Najgorsze jest doradzanie z fotela. Rozumiem, że to drażni sztab szkoleniowy. To wszystko łatwo powiedzieć. Na pewno trzeba się zastanowić, czy w sezonie olimpijskim - ucieka na TCS - nie lepiej ten morderczy turniej odpuścić. Nie ma czasu na trening, są tylko przejazdy i kolejne skoki. Mamy swoje skocznie w Szczyrku i Zakopanem. Odpuścić tydzień lub dwa i wracać z myślą igrzyskach. Pierwsza część sezonu jest stracona, ale warto walczyć do końca.
Druzgocące słowa Kamila Stocha. To nie zwiastuje niczego dobrego
– Może warto wrócić na mniejsze skocznie niż to słynne kopyto w Ramsau?
– Pewnie, że tak. Pytanie, czy cokolwiek może jeszcze zaszkodzić? Chyba nie. Widziałem rozmowę z trenerem Szturcem, który sugeruje trening na małych obiektach, jeszcze mniejszych. O tej porze roku trzeba być w formie, by startować i odpoczywać, startować i odpoczywać. W takiej formie to nie ma sensu. Mamy obiekty w Zakopanem od k-20 do k-95 i Wielką Krokiew, w Szczyrku od k-40 po k-95. Nie chcę wchodzić w rolę trenerów, ale można się głośno zastanowić nad takim rozwiązaniem.
– Po mistrzostwach Polski niektórzy popadli w zbyt duży optymizm.
– Był to konkurs fajny do oglądania, widowiskowy. Nie było jednak innych nacji, oprócz Kazachstanu, ale gdyby to był PŚ, to rozbieg byłby dużo krótszy. Nie byłaby to belka nr 20, a pewnie 14. Może trochę wyżej. Gdy skaczesz samemu ze sobą, to wydaje się, że jest fajnie. Byłem na ostatnich treningach na torach lodowych w Zakopanem. Wydawało się, że jak Kamil czy Piotrek odpalą, to może być super. Potem pojechaliśmy do Niżnego Tagiłu i byli lepsi. Skakanie samemu ze sobą to nie to samo.
Niespodziewany gest rywala polskich skoczków. Odniósł się do ich kryzysu, to zachowanie mówi wiele