Justyna Kowalczyk-Tekieli już od ponad 3 lat nie startuje w biegach narciarskich. Decyzję tę podjęła m.in. po tym, jak słabo poradziła sobie na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu w 2018 roku. Kariera sportowca jest bardzo wymagająca fizycznie i psychicznie, więc trudno było się dziwić polskiej mistrzyni, że w końcu chce od tego odpocząć. A zasłużyła jak mało kto, bo przez lata startów na najwyższym poziomie zdobyła praktycznie wszystko, co można było zdobyć w biegach narciarskich, wliczając w to oczywiście złote medale igrzysk olimpijskich. Nieoczekiwanie jednak Justyna Kowalczyk-Tekieli stwierdziła, że decyzja o ostatecznym końcu kariery w 2018 roku być może nie była najlepszą z możliwych.
Justyna Kowalczyk-Tekieli zaskoczyła w studiu Eurosportu
Polska „Królowa Nart” zwróciła przede wszystkim uwagę na to, na jakich trasach rywalizowali sportowcy w Pekinie. Stwierdziła, że organizatorzy… zrobili jej na złość, że nie przygotowali takich 4 lata wcześniej, gdy Polka jeszcze startowała.
– Nie było to łatwe dla mnie przeżycie, ponieważ usytuowanie tras w Pekinie i to, jaki mają profil, to oni mi to zrobili na złość. Cztery lata za późno – powiedziała Kowalczyk-Tekieli w studiu Eurosportu.
Ważny moment w życiu utalentowanego polskiego skoczka. Kacper Juroszek musi pękać z dumy
Później dodała, że gdyby wcześniej wiedziała, że trasy na igrzyskach olimpijskich Pekin 2022 będą tak wyglądały, jej decyzja o końcu kariery w 2018 roku mogłaby być nieco inna.
– Nie wiem, jaka by była moja decyzja cztery lata temu, gdybym wiedziała, jak będzie wyglądała trasa. Może bym zrobiła dwa lata przerwy, nie wiem, nie wiem... – mówiła Justyna Kowalczyk-Tekieli.