"Kamil Stoch bardziej wolał narty niż dziewczyny". Wspomnienia kolegi polskiego mistrza [ZDJĘCIA]

2018-02-02 8:55

Kiedyś wspólnie budowali prowizoryczne skocznie w Zębie, na których rywalizowali. Marzyli o dalekich skokach, medalach, sukcesach. Udało się jednemu. Mistrza Kamila Stocha (31 l.) wspomina jego kolega z dzieciństwa, dziś hydraulik i strażak Janusz Wysocki (31 l.).

Poznali się jeszcze w zerówce. Mieszkali blisko, więc często się widywali. - Byliśmy sąsiadami - wyjaśnia "Super Expressowi" Wysocki. - Kamil był skromny, cichy, spokojny. Nie lubił dokuczać kolegom. Przykładał się do nauki, ale nie był kujonem. Pamiętam, jak Kamilowi w domu uciekła z klatki papuga i we dwóch próbowaliśmy ją łapać. Chyba złapał ją pan Bronek (ojciec Stocha - red). Poza tym często przychodziłem do Kamila, bo Stochowie prowadzili wówczas wypożyczalnię kaset wideo. Można było dostać dobrą bajkę albo film.

Wysocki wspomina, że już wtedy u Kamila można było dostrzec wielki talent do skoków. - Wtedy każdy z nas marzył, żeby być w przyszłości mistrzem świata. Ale u Kamila bardziej niż u innych było widać upór i talent. Za jego domem mieliśmy małą skocznię, na której rozgrywaliśmy zawody. To była skocznia wielkości "K-ile się zrobiło" (śmiech). Rywalizowali wszyscy chłopcy z okolicy. Już wtedy Kamil był od nas lepszy. Nieraz było tak, że myśmy już się rozeszli do domów, a on dalej skakał. Ale nawet jak nas przeskakiwał, to nie obrastał w piórka - zastrzega.

Po jakimś czasie wielka pasja do skoków u większości młodych wygasła. Ale nie u Kamila. - Gdzieś około drugiej klasy podstawówki nasze drogi się rozeszły. Kamil został przy skokach, a ja je zostawiłem. Dodatkowo musiałem wyjechać do mamy do Wiednia. Wróciłem po kilku miesiącach, ale nigdy nie oddałem już skoku. Jak przyszła piąta, szósta klasa podstawówki to chłopcy rozglądali się już za dziewczynami, a Kamil miał w głowie tylko narty. Już wtedy wiedział, co chce robić. Czasem jest mi żal, że nie stoję obok niego. Ale z drugiej strony cieszy mnie to, że kolega jest najlepszy na świecie - podkreśla Wysocki.

Kolega Stocha z dawnych lat jest teraz bardzo zapracowanym człowiekiem. Na co dzień wzięty hydraulik, a kiedy trzeba - również ochotniczy strażak. - W samym styczniu miałem cztery akcje strażackie. Człowiek nigdy nie wie, do czego jedzie. Bywa niebezpiecznie. Finansowo nie narzekam. Jeżeli komuś się chce pracować i ma jakieś pojęcie o tym, co robi, to da sobie radę. Co dwa lata organizowane są mistrzostwa hydraulików. Jest ścianka, na której trzeba podłączyć do siebie wszystkie rzeczy, typu grzejnik czy kocioł, aby zadziałały. Wygrywa ten, który zrobi to w najkrótszym czasie. Jestem dwukrotnym mistrzem i raz wicemistrzem województwa małopolskiego. Trzeba być precyzyjnym i szybkim. Zupełnie jak w skokach - śmieje się.

Mimo upływu lat Kamil Stoch nie zapomniał o dawnym koledze. - Ostatnio widziałem się z Kamilem jakieś dwa miesiące temu. Zupełnie się nie zmienił. Dalej jest skromny, koleżeński. Podejdzie, przywita się, pogada. Nie ucieka, poznaje starych kumpli. Swego czasu pomagałem mu też. zawodowo. Nie miał w domu ogrzewania, więc przyjechałem i naprawiłem co trzeba. Jak jedzie autem przez Ząb, to może i się nie zatrzyma, ale zawsze machnie ręką - zaznacza Wysocki.

Zobacz również: Kamil Stoch zainkasował ponad ćwierć MILIONA złotych! Ile zarabiają skoczkowie?

Najnowsze