Stoch w sobotnim konkursie był 18. i wszystko wskazywało na to, że również w niedzielę może powalczyć o lokatę w czołowej "20". Niestety po skoku na odległość zaledwie 114,5 m trzykrotny mistrz olimpijski jako jedyny z Polaków nie awansował do drugiej serii, kończąc zawody na odległym 37. miejscu. To jego najgorszy wynik w tym sezonie Pucharu Świata.
Stoch tuż po nieudanych zawodach nie pojawił się przed kamerą TVN i dopiero w poniedziałek zabrał głos na temat niedzielnych wydarzeń w Engelbergu.
- Po skoku była złość i dużo frustracji, ale potem posiedziałem w szatni. Dawno czegoś takiego nie czułem, że miałem w sobie całkowity spokój i jasność, co należy teraz zrobić, w jaki sposób powinienem spędzić najbliższy czas i ze spokojem przyjąć to, co mnie czeka - przyznał w rozmowie z portalem skijumping.pl.
Kamil Stoch po nieudanym konkursie w Engelbergu: Wdepnąłem w coś, czego bardzo chciałem uniknąć w tym sezonie
Stoch zaznaczył również, że podczas przygotowań trenował ze skoczkami z Austrii oraz Niemiec i na ich tle wypadał bardzo dobrze. Dodał, że miał świadomość dobrze wykonanej pracy i tylko dlatego przystąpił do rywalizacji w Pucharze Świata. Co zatem poszło nie tak?
- W ostatnim czasie, niestety, głowa była przesiąknięta zbyt dużą ilością niepotrzebnego stresu. To było zapętlanie się w bezsensowną rywalizację. Wdepnąłem w coś, czego bardzo chciałem uniknąć w tym sezonie. Nie o to mi chodziło. Chcę z uśmiechem jechać na zawody, być na nich i wyjeżdżać z nich z radością po dalekich skokach, robiąc to na wysokim poziomie. Wierzę głęboko w to, że taki scenariusz nadal jest możliwy - zakończył Stoch.