Adam Małysz swoje sukcesy zaczął odnosić w sezonie 2000/2001 i później przez dekadę pisał wielką historię w skokach narciarskich. Był to fenomen nie tylko sportowy, ale też i społeczny, bowiem „Małyszomania” ogarnęła cały kraj i Polacy milionami dopingowali „Orła z Wisły”. Gdy w 2011 roku kończył karierę, wciąż potrafił walczyć z czołówką skoków narciarskich – zakończył sezon na 3. miejscu w Pucharze Świata, zdobył także brąz na mistrzostwach świata. Fani obawiali się, że na kolejne wielkie sukcesy w skokach będziemy musieli długo czekać, ale to nie okazało się prawdą. Coraz lepiej na skoczniach całego świata prezentował się Kamil Stoch, który już dwa lata po zakończeniu kariery przez „Orła z Wisły” pokazał, że może przynosić polskich fanom wiele radości – wówczas zajął 3. miejsce w Pucharze Świata oraz sięgnął po złoto i brąz na mistrzostwach świata. Późniejsze wielkie sukcesy, jak zdobycie Kryształowej Kuli czy trzech złotych medali olimpijskich sprawiły, że Stoch wielokrotnie był porównywany do Małysza. Sam zawodnik jednak tego nie lubi, o czym opowiedział w rozmowie z portalem „Weszło”
Kamil Stoch nie chce być porównywany do Małysza
Z jednej strony trudno uniknąć porównywania obu zawodników do siebie, z drugiej natomiast ciężko porównać ich dokonania, nawet jeśli spojrzymy na stronę czysto sportową. Małysz może pochwalić się większą liczbą zdobytych Kryształowych Kul czy tytułów mistrza świata, ale to Stoch jest trzykrotnym mistrzem olimpijskim i odniósł więcej sukcesów choćby w prestiżowym Turnieju Czterech Skoczni. Sam Kamil Stoch natomiast nie chce być porównywany do legendarnego „Orła z Wisły”.
W rozmowie z „Weszło” Kamil Stoch mocno wypowiedział się na ten temat. – Porównania nigdy się nie skończą. Jako ludzie, lubimy się porównywać do innych - ja sam to robię i zdaję sobie sprawę, że przez kibiców czy dziennikarzy będę porównywany do innych zawodników. Tak samo inni zawodnicy będą porównywani do mnie. Nie wiem, czy wyszedłem z cienia Małysza, bo nigdy w nim nie byłem. Zawsze podkreślałem, że jestem innym zawodnikiem, że każdy z nas pisze własną historię – powiedział Stoch, który dodał również, że nie lubi określenia „bycia czyimś następcą”.