Bjoern Einar Romoeren przeszedł do historii skoków narciarskich. Wraz z reprezentacją Norwegii w zawodach drużynowych zdobywał medale igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i mistrzostw świata w lotach. W indywidualnych zmaganiach zajął między innymi trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata przed piętnastoma laty. Dzierżył także rekord świata w długości skoku narciarskiego po wylądowaniu na 239. metrze. Karierę zakończył w 2014 roku i od tego czasu w świecie skoków brakuje trochę tak barwnych postaci.
Pod koniec przygody ze sportem miał problem z plecami. Okazało się, że nie była to przejściowa przypadłość. Dopiero po latach zdiagnozowano u niego nowotwór złośliwy biodra. Jak podał dziennik "Verdens Gang", Bjoern Einar Romoeren leczy się w szpitalu w Oslo, gdzie jest już po dwóch cyklach chemioterapii. Z jego długich włosów nie pozostał na głowie już żaden, ale Norweg nic z tego sobie nie robi. Jego priorytetem jest powrót do zdrowia, a o przypadłości opowiedział, by wreszcie uciąć wszelkie spekulacje.
- Wszystko stało się bardzo szybko. Nagle życie stanęło na głowie - opisał Romoeren wiosenny dzień, w którym dowiedział się o nowotworze. Na szczęście lekarze nie znaleźli przerzutów i możliwe, że już wkrótce były znakomity norweski skoczek wróci do pełni zdrowia. On sam bardzo tego chce, ponieważ z żoną spodziewają się przyjścia na świat dziecka i, jak sam podkreślił, zrobi wszystko, by pociecha miała w pełni zdrowego tatę.
Polecany artykuł: