"Super Express": - Podobno byłeś na siebie wściekły podczas Turnieju Czterech Skoczni.
Maciej Kot: - Wściekłość nie do końca dobrze opisuje moje emocje. Raczej czułem się zawiedziony po pierwszym konkursie, w którym byłem nastawiony na walkę o najwyższe lokaty (a skończyło się na 15. miejscu - przyp. red.). W kolejnych konkursach zająłem się poprawianiem techniki, robiąc krok wstecz, ku podstawom skoków. Wreszcie w ostatnim konkursie zdecydowałem się na skok na maksa. Nie wyszło i byłem na siebie zły (bez awansu do finału - red.).
- W czym tkwi największa trudność?
- To problem w technice. Po analizie znaleźliśmy z trenerem Horngacherem przyczynę tego stanu. Już nie mogę się doczekać kolejnych zawodów, aby poprawiać błędy.
- Czy wspaniały wzlot Kamila Stocha działa na ciebie motywująco?
- Tak, jego sukcesy budują ducha drużyny. W grupie jest taka dobra atmosfera, że sukcesy jednych zawodników ciągną w górę pozostałych. Kamil nam odskoczył, ale staram się z tego wyciągać tylko to, co pozytywne. Skoro jest w tej samej drużynie, ma taki sam sprzęt jak inni, to znaczy, że i my mamy narzędzia, by zacząć wygrywać. To jest najlepsza motywacja.
- Blisko rok temu wygrałeś pucharowy konkurs w Pjongczangu. Czy taką samą formę planujesz na igrzyska?
- Na igrzyska w Pjongczangu chciałbym uzyskać formę, jaką z trenerem planujemy od początku sezonu. Czyli taką, jak miałem tam rok temu. Mam takie możliwości. Jestem skoczkiem czołówki, mimo że mam słabszy okres. Będę dawał z siebie wszystko na treningu, by wrócić do dobrego skakania i odnieść sukces w igrzyskach.
ZOBACZ: Złoto Stocha i polskiej drużyny. Prognozy na igrzyska w Pjongczang