Co prawda w tym sezonie nie widać tłumów pod skoczniami i nie da się ocenić, gdzie kibice chętnie oglądają zawody, ale wynika to z obostrzeń i zamkniętych trybun. Wcześniej jednak tendencja była doskonale widoczna. W Niemczech, Słowenii, czy przede wszystkim Polsce, kibice chętnie stawiali się pod obiektami i dopingowali skoczków podczas rywalizacji. Ale niestety zawody z tysiącami fanów na trybunach to rzadkość. Widać, że skoki przeżywają poważny kryzys, co uwydatnia się w ciężkich dla świata czasach.
Bo do tej pory rzadko zdarzało się, aby przed zawodami indywidualnymi niepotrzebne były kwalifikacje, aby wyłonić pięćdziesięciu zawodników do pierwszej serii. Obecnie zdarza się to nagminnie. Skończyły się czasy, gdy w kwalifikacjach brało udział nawet siedemdziesięciu skoczków. To dla organizatorów dość spory problem, bo ze względu na prawa telewizyjne muszą nieco na siłę organizować prologi.
To już KPINA! Polka okrutnie SKRZYWDZONA podczas mistrzostw, jak tak w ogóle można?!
Sytuacji na pewno nie ułatwia pandemia, która utrudnia przemieszczanie się po świecie, ale gołym okiem widać, że w skokach nie dzieje się dobrze. Jeśli tendencja będzie postępować, coraz mniejsza liczba zawodników, mniej kibiców na skoczniach, dyscyplinę może czekać katastrofa, zwłaszcza finansowa. FIS już teraz musi szukać rozwiązań, jak naprawić cała tą sytuację. Niewykluczone, że będzie musiało dojść do ogromnych zmian, aby skoki odżyły na nowo.