Hokeistki rozpoczęły olimpijską rywalizację już 3 lutego. W sportach drużynowych jeszcze bardziej odczuwalne są problemy związane z koronawirusem. Przekonały się o tym Rosjanki, które po przylocie do Pekinu otrzymały sześć pozytywnych wyników testów. W związku z tym na izolację trafiła cała drużyna, a z kwarantanny została zwolniona dopiero dzień przed meczem otwarcia. Polscy kibice przeżywają podobną sytuację z Natalią Maliszewską. Jedna z naszych największych nadziei medalowych wciąż przebywa na izolacji, a już w sobotę rozpoczną się eliminacje w jej koronnej konkurencji. Działacze robią wszystko, by wywalczyć dla niej prawo występu, ale po środowym negatywnym teście, w czwartek przyszedł kolejny „pozytyw”. Z pewnością nie jest to łatwa sytuacja dla zawodniczki uprawiającej short track, która nie może trenować. A o trudach z tym związanych opowiedziała m.in. Anna Szybanowa.
Olimpijka drży w Pekinie ze strachu
O 27-latce było głośno w związku z igrzyskami w Soczi. Wówczas była jedną z ośmiu rosyjskich zawodniczek, które zostały zdyskwalifikowane za doping. Początkowo była dożywotnio zdyskwalifikowana z udziału w najważniejszej sportowej imprezie czterolecia, ale ostatecznie nie mogła wystąpić jedynie w Pjongczangu. Tegoroczne zmagania w Pekinie stanowią dla niej powrót na igrzyska po ośmiu latach, ale trudno mówić o związanej z tym radości. Wyznanie Rosjanki jest wręcz przerażające.
- Byłyśmy zmuszone trenować w pokojach, ponieważ treningi na lodzie zostały odwołane. Zostałyśmy bez przygotowania, nie jeździłyśmy na łyżwach. Podczas pierwszych zajęć dosłownie umierałyśmy. Atmosfera olimpijska? Drastycznie różni się od tej z Soczi. Tutaj mamy ciągłe testowanie i czekanie na wyniki. Możesz nie mieć objawów, ale twój test będzie pozytywny. Siedzimy drżąc ze strachu. Biorąc pod uwagę sytuację, byłoby lepiej, gdyby igrzyska zostały przełożone – wyznała Szybanowa w rozmowie z agencją RIA Nowosti, cytowana przez WP SportoweFakty.