To było jak sen, bo Piotr Michalski nie był wymieniany w gronie faworytów na 1000 metrów. To konkurencja, w której w Pucharze Świata zajmował miejsce w trzeciej dziesiątce – podczas gdy w rywalizacji na dwukrotnie krótszym dystansie był w PŚ dziewiąty i miał tytuł mistrza Europy. Na 500 metrów, przypomnijmy, zajął piąte miejsce, ze stratą 0.03 do brązu i 0.2 do złota. Na 1000 metrów wystartował w czwartej parze i po swoim przejeździe zajmował pierwsze miejsce. Tylko że przecież na starcie stawało po polskim olimpijczyku jeszcze 22 rywali...
Jest nagroda dla olimpijczyków, którym izolacja odebrała szanse w Pekinie. Co dostanie Maliszewska?
Ale im dłużej trwała walka, tym pewniej wyglądały szanse polskiego panczenisty na dobry wynik. Już pozycja w dziesiątce byłaby dobrym osiągnięciem, tymczasem wynik Michalskiego wciąż był na początku listy pretendentów po kolejnych parach. Doszło do tego, że nadal prowadził przed trzema ostatnimi duetami, czyli w najgorszym wypadku miał zapewnione doskonałe siódme miejsce! Ale to nie był koniec emocji dla polskich kibiców.
Przed ostatnią parą Piotr Michalski zajmował trzecią lokatę! Teraz trzeba było nerwowo patrzeć, co zrobią Holender Verbij i Kanadyjczyk Dubreuil. Na ostatnim wirażu radość wstąpiła w nasze serca, bo holenderski zawodnik stracił zupełnie rytm i odpadł, do mety zmierzał sam przedstawiciel Klonowego Liścia. Niestety, dojechał z drugim czasem, spychając Michalskiego na czwarte miejsce. Nasz sprinter przegrał brązowy medal z Norwegiem Haavardem Lorentzenem ledwie o 0.08 sekundy! Wygrał Holender Thomas Krol. Niesamowity pech i najgorsza lokata dla Polaka...