Igrzyska olimpijskie Pjongczang 2018 są prawdziwym testem hartu ducha sportowców. W Korei Południowej zawodnicy walczą nie tylko z rywalami, lecz także przenikliwym mrozem. I właśnie warunki atmosferyczne były jedną z przyczyn problemów Mateusza Sochowicza. Polski saneczkarz zgubił swoją maskę ochronną, próbując się nieco ogrzać. - Było bardzo zimno. Założyłem więc płaszcz. Wtedy gdzieś zgubiłem maskę chroniącą twarz. Zorientowałem się dopiero w momencie jak pojawiło się zielone światło, zezwalające na start. Co miałem robić? Pojechałem bez maski - cytował Sochowicza "Przegląd Sportowy".
Prawie 130 km/h lodową rynną... bez maski I co, Polak nie da rady? Mateusz Sochowicz!
— TVP Sport (@sport_tvppl) 11 lutego 2018
Wszystko o biało-czerwonych na #igrzyska18 tu https://t.co/XQnxLPvHW3 pic.twitter.com/aUW2da12nx
Feralny dla Polaka okazał się trzeci przejazd. Sam zainteresowany nie przejął się co prawda zgubą i podjął wyzwanie - ruszył do walki bez osłony. Czas był jednak mocno rozczarowujący. Pozwolił na zajęcie odległej 31. lokaty. Niezłomne zachowanie saneczkarza znad Wisły zostało docenione przez rywali. Podziwu nie ukrywał srebrny medalista - Chris Mazder.
- W takich warunkach osłona twarzy jest bardzo potrzebna. Pomaga ona nie tylko w aerodynamice, ale również wycisza dźwięk. Jeśli wystawisz głowę z samochodu jadącego 120 km/h, to nie będziesz w stanie go prowadzić. Z saneczkami jest podobnie. Nie mogę uwierzyć w to, że Sochowicz skończył ślizg bez maski w tych szalonych warunkach. Nie mogę uwierzyć, że zdołał to zrobić - stwierdził Amerykanin.
Sprawdź również: Pjongczang 2018: Polacy modlą się o medale. Mocne i symboliczne słowa Stocha [ZDJĘCIA]