Stoeckl porzucił Polskę po spięciu z Małyszem. Teraz przerwał milczenie
Konflikt Aleksandra Stoeckla z Adamem Małyszem rozgrzał w ostatnich tygodniach polskie skoki narciarskie. Pracujący od sierpnia w Polsce Austriak postanowił zrezygnować i po zaledwie kilku miesiącach porzucił posadę dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim. Wszystko zaczęło się od publicznej krytyki ze strony prezesa związku, a zakończyło się na ostatnim posiedzeniu zarządu PZN. Stoeckl był na nim obecny i podtrzymał decyzję o rezygnacji, o czym szerzej opowiedział w rozmowie z norweskim "Dagbladet".
Nie jedzie na mistrzostwa świata i zawiesza karierę! Wielka strata dla polskich skoków
"Po 13 latach pracy w roli trenera kadry narodowej norweskich skoczków spędził pół roku w Polsce. Kiedy prezes narciarski Adam Małysz publicznie skrytykował jego pracę, miał dość" - zapowiedziano wywiad w tym dzienniku.
- Zostałem zaproszony na posiedzenie zarządu. Chcieli usłyszeć ode mnie, jaki był powód, dla którego nie chciałem kontynuować pracy. Odbyliśmy miłą dyskusję i poruszyliśmy kwestie, o których wspomniano. Skończyło się na tym, że podtrzymałem to, co napisałem w rezygnacji, że nie mam zamiaru kontynuować pracy - powiedział o ostatnim spotkaniu Stoeckl. Obecny był na nim również Małysz, który miał jednak "tak naprawdę nic nie mówić". Przed posiedzeniem rozmawiali zresztą ze sobą przez telefon, ale prezes PZN nie nakłaniał Austriaka do zmiany decyzji.
- Nie, nie w rozmowie telefonicznej. Ale zarząd o to prosił - zdradził były już dyrektor polskiego związku, który formalnie zakończył tę pracę. To skłoniło go do podsumowania kilku miesięcy spędzonych w Polsce.
- To było ekscytujące. Polska wciąż ma ogromny potencjał. Mają wystarczającą liczbę trenerów i odpowiednie zasoby. Są bardzo zmotywowani. Mają niesamowitą etykę pracy. Mają szkoły z dobrymi trenerami i nauczycielami - przyznał Stoeckl, który podkreślił znaczenie trwającej zmiany pokoleniowej w naszych skokach i brak cierpliwości na wielu szczeblach.
- Wszystko zajmuje trochę czasu. Powiedziałem już na początku, że tutaj trzeba uzbroić się w cierpliwość. Ale nie jest łatwo zachować cierpliwość, gdy zależy ci na wynikach. Zwłaszcza jeśli chodzi o wsparcie ze strony Ministerstwa Sportu i tak dalej - podsumował wieloletni trener reprezentacji Norwegii. Na razie robi sobie przerwę od skoków i skupia się na innej pracy, choć nie wyklucza powrotu do sportu. Nie będzie miał też problemu ze spotkaniem z Małyszem.