Stefan Horngacher przemówił po oszustwie Norwegów na MŚ w skokach
Afera z kombinezonami reprezentacji Norwegii całkowicie przykryła zakończenie MŚ w Trondheim w skokach narciarskich. Trudno się jednak dziwić - w jej wyniku Marius Lindvik stracił wywalczony na skoczni srebrny medal, a Johann Andre Forfang spadł z 5. miejsca. Już przed konkursem reprezentacje Polski, Austrii i Słowenii złożyły protest w reakcji na nagrania opublikowane przez Jakuba Balcerskiego ze Sport.pl. Ten został jednak odrzucony, a Norwegowie przeszli kontrole przeprowadzone przez Christiana Kathola. Skuteczny okazał się dopiero kolejny protest, rozpatrzony pozytywnie po otwarciu norweskich kombinezonów po zawodach.
- Musieliśmy otworzyć kombinezony Norwegów, żeby przekonać się, że oszukiwali. Nie mogliśmy tego zrobić w trakcie konkursu. To jeden z najczarniejszych dni dla skoków narciarskich, będziemy zastanawiali się nad dalszymi konsekwencjami - tłumaczył po wszystkim dyrektor Pucharu Świata, Sandro Pertile.
Reakcji FIS domagali się przede wszystkim Polacy, Austriacy, Słoweńcy i Niemcy. Ci ostatni złożyli osobny protest, w którym domagali się rozwiązania całej sprawy tego samego dnia, przed zakończeniem mistrzostw. Stefan Horngacher, trener niemieckiej reprezentacji, nie krył oburzenia norweskim oszustwem.
- Wydarzyło się kilka rzeczy, które są całkowicie nieakceptowalne, także z perspektywy trenerów. Każdy stara się dać z siebie wszystko, ale są pewne granice, których nie można przekraczać. W tym przypadku nie zostały one naruszone tylko trochę, zostały całkowicie przekroczone - stwierdził Horngacher, cytowany przez portal skispringen.com.
Przypomnijmy, że po otwarciu kombinezonów reprezentacji Norwegii wykryto doszyte sznurki ułatwiające naciąganie kombinezonu do kontroli. Ta sztuczka jest niezgodna z przepisami i na razie poskutkowała dyskwalifikacjami na MŚ, ale niewykluczone są dalsze konsekwencje.
MŚ Trondheim. Dyrektor Pucharu Świata zdruzgotany oszustwem Norwegów. Grożą im dalsze konsekwencje