Kamil Stoch

i

Autor: East News Kamil Stoch

Stoch miał do niego ogromne pretensje. Teraz ruszyła na niego lawina HEJTU

2020-02-18 9:38

Nie od dziś wiadomo, że skoki narciarskie to dyscyplina sportu, która w dużym stopniu uzależniona jest od warunków pogodowych. Kolejny raz przekonaliśmy się o tym w miniony weekend podczas zawodów w Kulm, gdzie wiatr ponownie dał o sobie znać. A to oznaczało mnóstwo pracy dla Borka Sedlaka. Czech znów znalazł się na celowniku polskich kibiców po tym, jak pozwolił na skok Kamila Stocha w fatalnych warunkach.

Prognozy pogody przed minionym weekendem były optymistyczne i pokazywały, że zawody w Kulm powinny odbyć się w sprawiedliwych warunkach. Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna i z powodu silnego wiatru przeniesiono piątkowe kwalifikacje, a w niedzielę konkurs skrócono do jednej serii. I to właśnie podczas drugiego dnia zawodów doszło do scen, które z przeszłości znamy doskonale.

Zawodnicy na oddanie skoku musieli czekać niekiedy po kilka minut. Niektórzy z nich trafiali na podmuchy pod narty, a inni musieli radzić sobie z wiatrem w plecy, co przekładało się na ogromne różnice w odległościach. Nie inaczej było w przypadku Kamila Stocha. Polak długo czekał na zapalenie się zielonego światełka. I gdy wydawało się, że zejdzie z belki, Borek Sedlak dał sygnał, że warunki się poprawiły.

Tak jednak nie było i Stoch wylądował na 159 metrze. - No i co, panie Borku? - zapytał ironicznie reprezentant Polski po swojej próbie do kamery. Choć zrobił to z uśmiechem, jasne było, że ma pretensje do osoby odpowiedzialnej za decyzje o zapalaniu zielonego światła zawodnikom. Sedlak często krytykowany jest za puszczanie skoczków za wszelką cenę.

Często spotyka się to z ostrymi reakcjami fanów. - Skoczkowie często mają pretensje. Ale nie częściej niż kibice, szczególnie z Polski. Dla jasności - to, jak zachowują się na skoczni i jak wiele dobrego robią dla atmosfery podczas konkursów, jest niezwykłe. Niestety przywiązanie do skoków i swoich zawodników przybrało takie rozmiary, że nie mają problemu, by wysyłać do mnie przez internet niewybredne komentarze - powiedział Czech w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

- To, jak łatwo dziś przychodzi ludziom obrażanie kogoś w sieci, jest zdumiewające i straszne. Po nieudanym skoku Kamila nie minęła minuta, a już widziałem w telefonie, że pojawiają się jakieś wiadomości - wyjawił Sedlak. Przyznał jednocześnie, że musi długo dochodzić do siebie po niektórych atakach hejtu, który przybiera niekiedy ogromne rozmiary.

Najnowsze