Gdy Kamil siedział na belce startowej wskaźnik odległości, jaką ma do pobicia, skakał jak szalony. By prowadzić, Stoch musiał osiągnąć 209 metrów, ale po chwili zielona linia przesunęła się na... 219 metr. Wszystko ze względu na mocny wiatr, który co chwila zmieniał kierunek.
Odpowiedzialny za startowanie zawodników Borek Sedlak zdecydował się dopuścić Stocha do skoku. Polak mocno wyszedł z progu, ale za chwilę dostał mocny podmuch i stało się jasne, że musi się skupić na bezpiecznym lądowaniu, a nie na odległości. Doleciał do 159. metra, a po skoku rzucił do kamery: - No i co, panie Borku? - powiedział Stoch, mając na myśli właśnie Sedlaka.
- Nie chcę narzekać na sędziów, bo mają trudną pracę. To było bardziej żartobliwe. Mogli odwołać konkurs po pierwszej serii, bo było widać, że wieje. I tak wygrał dziś najlepszy - powiedział Stoch w rozmowie z TVP.
Po skoku Polaka odwołano drugą serię i uznano wyniki z pierwszej. Zwyciężył Stefan Kraft, przed Ryoyu Kobayashim i Timim Zajcem. Stoch zajął 4. miejsce, Piotr Żyła - 9., Jakub Wolny - 21., a Aleksander Zniszczoł - 28. Dopiero 32. był Dawid Kubacki.