Za tamtym sukcesem nie poszły następne tej samej rangi. Młody Podhalanin musiał uczyć się wytrwałości w oczekiwaniu na spełnienie ambicji. Dwa srebrne medale MŚ juniorów w drużynie czy tytuły wicemistrza Polski to nie było jeszcze to, ambicje miał dużo większe.
W grudniu 2004 roku, po serii słabych startów, pojawiło się zwątpienie. - Kiedy w Pucharze Kontynentalnym nie mogłem wejść do finałowej serii, zastanawiałem się, czy nie porzucić sportu - wyznał.
Nie poddał się jednak ani wtedy, gdy był uczniem liceum sportowego w Zakopanem, ani później, kiedy już jako pełnoletni pukał do światowej czołówki. Wreszcie przyszły pierwsze sukcesy - 4. miejsce w MŚ 2007 w Libercu, potem wygrany konkurs GP na igelicie (wrzesień 2007 r.), a później dwa tytuły mistrza Polski (2007 i 2009 r.). Jednak Kamil wciąż był w cieniu Adama Małysza, nawet gdy czasem lądował przed nim.
Przeczytaj koniecznie: Skoki narciarskie. Kamil Stoch wygrał w Klingenthal! WIDEO
- Adam to fenomen skoków, chociaż moim idolem w dzieciństwie był Goldberger, z racji charakteru i długich lotów. Ja jednak chcę, by ludzie zapamiętali mnie jako Stocha, a nie jako następcę Małysza - powtarza często Kamil.
Jego ojciec, Bronisław Stoch, z zawodu jest psychologiem. Nie wchodził jednak w rolę trenera mentalności Kamila jako zawodnika.
- Kamil jest mocną i niezależną osobowością. A osobowości skoczków narciarskich wcześnie dojrzewają, bo mają oni do pokonania na skoczniach szczególne trudności - twierdzi jego tata.
Dojrzewającemu skoczkowi przyszło uczyć się cierpliwości, gdy nie potrafił podczas zawodów zaprezentować takiej dyspozycji, jak w czasie treningów. Silna psychika potrzebna mu była również, gdy na przeszkodzie stawało zdrowie, jak bolesna kontuzja barku w roku 2008 czy przeziębienie, jakie złapał kilka dni przed tak bardzo udanym tegorocznym Pucharem Świata w Zakopanem.
- Miałem w karierze kilka bolesnych kontuzji, ale zawodnik po upadku powinien jak najszybciej wykonać kolejny skok - twierdzi Kamil. - Trzeba robić swoje, z radością i swobodą. Po superudanym sezonie letnim 2010, w którym wygrywałem konkursy Grand Prix, miałem nadzieję, że stabilizacja przyjdzie zimą. Tymczasem znowu nie szło. Miałem już chwilę zniecierpliwienia, ale wtedy uświadomiłem sobie, że lubię skakać i że sprawia mi to wiele radości. I że trzeba skakać z poczuciem swobody. To się udało - cieszy się.
Minionego lata Kamil ożenił się po kilkuletniej znajomości zawartej pod "mamutem" w Planicy. Jego wybranką jest śliczna blondynka, upragnionych zwycięstw w pucharowych konkursach.