Justyna Kowalczyk od jakiegoś czasu startuje już tylko w zawodach drugiej kategorii. Jedna z najbardziej zasłużonych dla naszego sportu zawodniczek postanowiła zaangażować się mocniej w pracę szkoleniową. Ze swoim wieloletnim trenerem Aleksandrem Wierietielnym multimedalistka olimpijska przekazuje wskazówki młodszym koleżankom. Dba także o ich przygotowanie do wymagających startów. Doskonale zdaje sobie sprawę, że odpowiedni trening to klucz do sukcesów, dlatego też nie przymyka oka na wszelkie niedociągnięcia. Z takim spotkała się w Zakopanem. Na jej facebookowym profilu pojawiło się zdjęcie z trasy w Zakopanem. Zupełnie nieprzygotowane tory mocno zdenerwowały legendę polskiego sportu.
"Jest mi wstyd przed dziewczynami, że nie zabrałam je za granicę, gdzie miałyby świetne trasy przygotowane i mogły jak rywalki przygotować się do najważniejszych startów. Choćby do Strbskiego Plesa" - napisała na portalu społecznościowym Justyna Kowalczyk. Pod postem pojawiło się wiele komentarzy, uderzających w odpowiedzialnych za przygotowanie trasy. Znalazł się jednak również mężczyzna, określony przez byłą biegaczkę jako "pan Andrzej", który za wszelką chciał udowodnić, że sztab się myli i wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Użył przy tym słów mocno niecenzuralnych.
"Dwa dni temu wieczorem jakiś bliżej nieokreślony pan Andrzej zaczepił Trenera i groził "wp******em". Pan Andrzej był niezadowolony moim wpisem na FB. Przez 10 min przeklinał Trenera, np tak cyt: "Spi******j do Putina ruski szmaciarzu". Pan Andrzej nie miał odwagi się przedstawić. Wykrzyczał tylko że jest Andrzej i był sportowcem i że wie jak powinna być przygotowana trasa. Jakim był "sportowcem" możemy się tylko domyślać, na podstawie profesjonalnego oka" - czytamy w relacji Justyny Kowalczyk.
"Panie Andrzeju! Obserwuje mnie pan uważnie, więc piszę bezpośrednio. Nie będę się zniżać do pańskiego poziomu. Napiszę tylko, że gdyby pan i panu podobni pracowali tak dla dobra Polski, jak przez prawie 40 lat pracował Aleksander Wierietielny, żylibyśmy teraz na poziomie Szwajcarów. Niestety w naszym kraju są tacy "bohaterowie" i wszyscy musimy za to płacić. Jeśli ma pan jakieś wątpliwości co do treści moich wpisów, proszę zaczepić mnie. Nie będę tak miła jak Trener" - zaapelowała dalej.