Na temat kalendarza na przyszły sezon w Pucharze Świata w skokach narciarskich w ostatnich dniach mówiło się bardzo dużo. I niestety były to raczej negatywne komentarze, bo jak podały niemieckie media, FIS planował wrócić z konkursami do Niżnego Tagiłu w Rosji. Spotkało się to z ogromnym sprzeciwem ze względu na wojnę na Ukrainie.
Adam Małysz przestał to ukrywać. Wyłożył kawę na ławę i powiedział, co myśli. W tle spór ze Stochem
Rewolucyjny pomysł w skokach. Tego jeszcze nie było
Kibice czekali więc, co zaproponuje Międzynarodowa Federacja Narciarska. Na szczęście okazało się, że ktoś poszedł po rozum do głowy i zawodów w Rosji nie będzie. Pojawił się wstępny plan na sezon 2022/23. Jeśli wszystko zostanie zaakceptowane, będzie to jeden z najdłuższych sezonów w historii skoków, bo początek zaplanowano na 5 listopada.
Koniec zaś na pierwsze dni kwietnia. Co najważniejsze dla polskich kibiców. Inauguracja ponownie miałaby się odbyć na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle. Problem jednak w tym, że tak wczesna data rozpoczęcia sezonu może wiązać się z ogromnymi problemami ze śniegiem. Dlatego zaproponowano dość rewolucyjny pomysł.
Zaskakujące plany na zawody w Wiśle. Całkowite zaskoczenie
Mianowicie skoczkowie mieliby najeżdżać na próg po torach lodowych, co jest normą podczas sezonu zimowego, ale nie lądowaliby na śniegu, a na... igielicie. Na pewno ułatwiłoby to organizatorom przygotowanie skoczni, ale na taki pomysł musi wyrazić zgodę FIS. Zapewne w najbliższym czasie poznamy odpowiedź na pytanie, czy dojdzie do zaakceptowania tego pomysłu.
Ponadto w kalendarzu na najbliższy sezon znalazły się zawody w Stanach Zjednoczonych. Zawodnicy mieliby rywalizować na skoczni w Iron Mountain. Na razie jednak nie jest to w stu procentach pewne. Ponadto skoczkowie mieliby wrócić po dłuższej przerwie do Sapporo. Sezon tradycyjnie kończyłby się na Letalnicy w Planicy.