„Super Express”: - O ile właściwie kwartet pewniaków w składzie na Turniej Czterech Skoczni był oczywisty, o tyle dwa kolejne miejsca przyznał pan dopiero po czwartkowych mistrzostwach w Wiśle. Co panem kierowało przy wyborze pozostałej dwójki?
Thomas Thurnbichler: - Widzieliśmy już wcześniej, że 19-letni Jan Habdas w Pucharze Kontynentalnym prezentuje równą dyspozycję. W zmiennych warunkach, jakie panowały podczas mistrzostw w Wiśle, też pokazał stabilną formę; nie przeszkodziły mu w dobrych skokach. W kontekście Turnieju Czterech Skoczni to ważne: różne obiekty, różne warunki pogodowe, i generalnie stres z tym wszystkim związany. Z tego samego powodu postawiłem również na Stefana Hulę, który pokazywał już wielokrotnie umiejętność radzenia sobie z tymi wszystkimi czynnikami.
- W naszej reprezentacji przewagę mają zawodnicy grubo po trzydziestce. Co pan na to?
- Myślę, że to nie tylko specyfika naszej reprezentacji. Widzimy doskonale, że wśród Austriaków czy Niemców doświadczenie – to związane z wiekiem skoczków – też jest w cenie; pozwala im wciąż utrzymywać się na topie. Dlatego cenić sobie trzeba fakt, że i u nas 35-, 36-latkowie ciągle skaczą na poziomie pozwalającym im plasować się w czołówce. A przy nich wychowują się młodzi zdolni. Mówiłem już o Janie Habdasie, dale też nie zapominajmy choćby o Kacprze Juroszku. Owszem, miał w ostatnim czasie trochę problemów z plecami, ale w najbliższych dniach wraca już do regularnego skakania. Bardzo obiecujący zawodnik, podobnie jak Paweł Wąsek. Regularnie zdobywa punkty Pucharu Świata, cieszy jego stabilna, dobra forma.
- A jednak polscy kibice obawiają się nieco momentu, w którym wielcy mistrzowie – Dawid Kubacki, Kamil Stoch, Piotr Żyła – oddadzą swoje ostatnie skoki. Słusznie się obawiają?
- Widzę spory potencjał w młodych i bardzo młodych zawodnikach. Parę nazwisk wymieniłem, są i kolejni. Pamiętajmy jednak, że w takiej dyscyplinie, jaką są skoki, trudno z dnia na dzień wyszkolić, wychować mistrza.
- Mamy dziś w kadrze lidera PŚ, Dawida Kubackiego, i piątego w klasyfikacji Piotra Żyłę. Mentalnie to dobra sytuacja, kiedy bronisz swych przewag, a nie gonisz przodowników?
- Oczywiście, że to komfortowa sytuacja, kiedy jedziesz na takie zawody, jak Turniej Czterech Skoczni, mając wszystko poukładane; kiedy cały mechanizm funkcjonuje bardzo dobrze. Dużo spokojniej i bez stresu każdy z nas spędzi święta wiedząc, że nie musimy zmagać się z niepewnością co do naszej dyspozycji – a towarzyszyła nam ta niepewność w zasadzie aż do zawodów w Engelbergu.
- Ten spokój obejmuje też dyspozycję Kamila Stocha?
- Jego forma cały czas zwyżkuje. Pomijając sytuacje, w których miał po prostu pecha, bo zielone światło włączano mu w wyjątkowo niekorzystnych warunkach, większość pucharowych skoków w poszczególnych seriach plasowała go na miejscach między szóstym a jedenastym. W przeddzień mistrzostw Polski miałem z nim dodatkowy trening i widziałem, że każdy kolejny skok jest bardziej stabilny. A obydwa oddane w Wiśle były już bardzo, bardzo dobre. Dziś najważniejsze – moim zdaniem – jest to, by nie wywierać na niego presji dotyczącej zwycięstw. Również w Turnieju Czterech Skoczni ma przede wszystkim wykonywać dobre próby, by nabierał pewności siebie na drugą część sezonu. W każdym razie trend u niego jest zwyżkowy.
- Od kilku miesięcy mieszka pan w Krakowie. Jak wrażenia po przeprowadzce?
- Bardzo podoba mi się Polska i ludzie tu mieszkający, choć – prawdę mówiąc – miałem zdecydowanie mniej czasu na poznawanie kraju i zwyczajów, niż bym chciał. Najbliższe święta spędzę jeszcze w Austrii z rodziną, ale słyszałem, że polskie tradycje świąteczne są wyjątkowe i w przyszłości chętnie je poznam.