Jak się dowiedzieliśmy – zaginiony sprzęt i bagaże przylecieć miały przez Brukselę w nocy z wtorku na środę (po zamknięciu tego wydania gazety). - Całą odpowiedzialność ponoszą japońskie linie ANA, bo ich samolot z Sapporo spóźnił się do Tokio i przez to na lotnisku nie zdążono przepakować wszystkich bagaży – powiedział „Super Expressowi” Paweł Witczak z PZN, redaktor portalu Skaczemy.pl, który był w Japonii wraz z reprezentacją i który także pozostał bez bagazu. - Wśród nart zaginionych wraz z zapięciami była para należąca Dawida Kubackiego.
Wyjaśnijmy, że przy każdym starcie zawodnik ma do dyspozycji dwie lub trzy pary nart. Obok sprzętu wożonego na zawody jest sprzęt przechowywany w kraju. Nie byłoby więc problemu z wyposażeniem naszej reprezentacji na start w Willingen. Ważne jest jednak, by był to sprzęt sprawdzony w warunkach rywalizacji. - Wierzę, że w czwartek sprzęt z Japonii wraz z serwisem wyruszy do Niemiec, tym razem mikrobusami, tak jak na wszystkie zawody w Europie – dodał Paweł Witczak.
Przypomnijmy, żę od zawodów w Willingen Polska ma prawo wystawiać siedmiu zawodników w Pucharze Świata. Trener Michal Doleżal wyznaczył te samą szóstkę, która startowała w Sapporo czyli Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyłę z kadry A, ponadto Klemensa Murańkę (który powiększył dla Polski pulę miejsc do siedmiu dzięki sukcesom w Pucharze Kontynentalnym), Aleksandra Zniszczoła i Andrzeja Stękałę z kadry B, a także powracającego do reprezentacji po krótkiej przerwie Jakuba Wolnego.