Wokół Kamila Stocha jest głośno nawet wtedy, kiedy nie skacze w zawodach. Doskonale widać to podczas trwającego Turnieju Czterech Skoczni, z którego trzykrotny mistrz olimpijski zrezygnował po słabej pierwszej części sezonu, a konkretnie po nieudanym występie w Engelbergu. 37-latek zamiast walki o czwarty triumf w karierze w niemiecko-austriackiej imprezie wybrał spokojne treningi przed dalszą częścią sezonu. Dbają o nie Michal Doleżal i Łukasz Kruczek, którzy przygotowywali Stocha do tego sezonu po ostatniej rozczarowującej zimie. Polski Związek Narciarski zadbał o to, żeby indywidualny sztab polskiego mistrza miał wszystko, czego potrzeba, a to wymaga sporych pieniędzy.
Już kiedy skoczek ogłosił, że odłączy się od grupy Thomasa Thurnbichlera i śladem Adama Małysza będzie miał własnego trenera, jego wielki poprzednik - obecnie prezes PZN - zapowiadał, że będzie potrzebował pomocy w finansowaniu. Na szczęście wszystko udało się dopiąć i Stoch przygotowywał się do sezonu zgodnie ze swoim pomysłem, a w trakcie TCS Małysz zdradził w rozmowie z WP SportoweFakty, ile to kosztuje.
- Łukasz Kruczek i Michal Doleżal przyszli do nas przed sezonem i wyliczyli, że potrzebują miliona rocznie. W tym są wypłaty dla Łukasza, Michala, serwismena, transport, zgrupowania, sprzęt. Ta kwota nie jest rażąca, bo pewnie nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak drogie są takie rzeczy - zaczął prezes PZN. - Kiedy do nas przyszli, nie było mowy, abyśmy byli w stanie im to sfinansować. Łączyliśmy więc część specjalistów kadry z ich grupą i tak to funkcjonowało. Dziś mamy podpisaną umowę ze sponsorem właśnie pod to przedsięwzięcie i możemy im zapewnić wszystko, czego oczekują. Łącznie to będzie mniej niż milion, ale aktualnie mogą pracować tak, jak sobie to wymarzyli.
Po kilku miesiącach Małysz nie jest w stanie ocenić, czy decyzja Stocha była słuszna, ale co ciekawe sam proponował mu podobne rozwiązanie już kilka lat temu!
- Nie wiem, czy to na sto procent był właściwy krok, ale jeśli zawodnik takiej klasy przychodzi do ciebie i mówi, że chce spróbować i nadal koncentrować się wyłącznie na skokach, to warto mu pomóc. Ja to proponowałem Kamilowi jeszcze za czasów prezesury Apoloniusza Tajnera. Mówiłem Piotrkowi, Kamilowi i Dawidowi, że może warto podzielić kadry i skierować ich na bardziej indywidualny trening. Ale oni nie chcieli - przyznał legendarny "Orzeł z Wisły".