- W ogóle nie braliśmy pod uwagę, aby sponsora zabrakło, przez co powierzchnia reklamowa na nakryciach głowy pozostałaby pusta - mówi Ewa Bilan-Stoch, żona i menedżerka mistrza.
- Gdy po długich rozmowach i przygotowaniach do współpracy z pewną firmą ze względu na kontuzję nie doszło do podpisania umowy, pojawiło się siedem firm zdolnych realnie włączyć się do poważnych rozmów. Negocjacje z Atlasem były krótkie. Firma miała jasno określone cele.
PŚ w Sapporo: Sześciu Polaków poleci do Japonii
Wartość kontraktu pozostaje tajemnicą hadlową.
- Mogę zdradzić, że za moją prowizję mogę kupić całkiem sporo wacików - mówi ze śmiechem Ewa Bilan-Stoch. - Resztę pozostawiam "ekspertom".
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail