agnieszka radwanska (6)

i

Autor: archiwum se.pl

Agnieszka Radwańska po porażce na US Open: Grałam tak słabo, że aż rozbolała mnie głowa (WYWIAD)

2013-09-02 17:45

Agnieszka Radwańska (24 l.) powtarzała, że chce wreszcie przełamać nowojorską niemoc i po raz pierwszy awansować do 1/4 finału US Open. Spotkanie IV rundy z Jekateriną Makarową rozpoczęła od prowadzenia 4:0, ale wtedy wyglądało to tak, jakby jakieś złe moce spętały jej ręce i nogi. - Nie wierzę w żadne nowojorskie klątwy. Po prostu nie umiem tutaj grać - mówiła po porażce 4:6, 4:6 polska gwiazda.

Gwizdek24.pl: Co się stało przy stanie 4:0? Było tak dobrze, ale nagle wszystko się posypało i przegrałaś 8 kolejnych gemów.
Agnieszka Radwańska: - Zaczęłam dobrze, może nawet za dobrze. Ona była zdenerwowana i wygrywałam gem za gemem. Ale potem nagle wszystko się odwróciło, sama nie wiem co się stało. Rywalka przejęła kontrolę i prowadziła grę, a ja nie zrobiłam nic, żeby coś z tym zrobić. To nie był mój dzień.

- Coś ci przeszkadzało w grze? Jakaś choroba albo kontuzja?
- Tak. Grałam tak słabo, że aż mnie rozbolała głowa (śmiech).

- Rzadko się zdarza, żebyś nawet w przegranych meczach popełniła więcej niewymuszonych błędów niż rywalka. A teraz 27 twoich pomyłek przy 20 Makarowej.
- Faktycznie, nie mogę powiedzieć, że grałam dobrze. Wyglądało to dużo gorzej niż w poprzednich meczach. Wtedy grałam o 11 rano, teraz mecz został rozegrany późnym wieczorem. Prawda jest taka, że wolę grać tutaj w dzień, przy słońcu a nie w nocy. Wtedy lepiej na tych kortach czuję piłkę, inaczej mi się gra. Wieczorem kort jest wolniejszy, piłka inaczej się odbija, trudniej skończyć mi wymiany i mam wtedy problem. Nie mogłam dzisiaj grać tego co bym chciała, a nie da się tak na pół gwizdka, to nie ten poziom i nie ten turniej.

- Wiem, że nie lubisz mówienia o klątwach, ale co można powiedzieć po takim meczu? Wyglądało to tak, jakby jakaś nowojorska klątwa cię dopadła i znów nie awansowałaś tutaj do 1/4 finału...

- Ja nie wierzę w takie rzeczy. Po prostu tutaj gorzej mi się gra niż na innych dużych turniejach.

- Rok temu przegrałaś też w IV rundzie z Włoszką Vinci na tym samym korcie - Louis Armstrong Stadium. Pechowe miejsce?
- No pewnie. Gdyby mnie rzucili na kort 27, gdzieś tam w krzaki, to może by było lepiej. Chyba o to poproszę następnym razem (śmiech). Tak na serio, to przecież dwa poprzednie mecze grałam też tutaj, więc nie można powiedzieć, że kort jest pechowy.

Radwańska przerwała milczenie! Oświadczenie Isi. Rozebrała się bo...

- Co teraz? W poprzednich latach potrafiłaś przekuć niepowodzenie na US Open we wspaniałe sukcesy w azjatyckich turniejach.
- Najpierw turniej w Seulu (16 września, red), gdzie jeszcze nigdy nie grałam. To jedna z mniejszych imprez. Później duże turnieje w Tokio i Pekinie, a na koniec - jeśli mój ranking na to pozwoli - mistrzostwa WTA w Stambule.

- Teraz szybko wracasz do Polski?
- Nie tak szybko. Czekam tutaj na załatwienie trzech azjatyckich wiz. Tutaj procedury są szybsze. Nie mam paszportu, więc muszę w Nowym Jorku poczekać aż dostanę te wizy i zwrócą mi dokumenty.

Rozmawiał i notował w Nowym Jorku Michał Chojecki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze