W drugim secie wspomnianego pojedynku Białorusinka miała pięć piłek meczowych przy stanie 5:3, ale Stephens nie tylko wybroniła je wszystkie, ale i przełamała ostatecznie rywalkę. W kolejnym gemie to Amerykanka miała serwować, więc istniało duże prawdopodobieństwo, że rozkręcająca się z minuty na minutę 19-latka doprowadzi do remisu, a może nawet wygra całego seta.
Niespodziewanie jednak Azarenka poprosiła o pomoc medyczną i na 10 minut zniknęła z kortu. Po powrocie wygrała gema i cały mecz. Przed przerwą Białorusinka była wyraźnie zestresowana, popełniała proste błędy i coraz częściej nie radziła sobie ze Stephens, stąd też właśnie - zdaniem wielu dziennikarzy i ekspertów - liderka światowego rankingu poprosiła o pomoc medyczną, aby wybić z rytmu rywalkę i uspokoić nerwy.
Azarenka o tę sytuację została zapytana podczas pomeczowej konferencji prasowej. - Zeszłam z kortu, ponieważ odczuwałam ból w żebrach. Powinnam przeprosić Stephens? Nie, bo nie mam za co - odpowiedziała zirytowana zarzutami tenisistka.
Bardzo ostro Białorusinkę skrytkował Paul Abrams, dziennikarz "Huffington Post".
- Łatwo można było spostrzec, że Azarenka ma problemy ze złapaniem oddechu. Powodem nie były jednak problemy zdrowotne, ale fakt, że 19-letnia wschodząca gwiazda zagroziła liderce rankingu rozegraniem trzeciego seta w promieniach gorącego australijskiego słońca. Azarenka po prostu spanikowała, nic więcej. Powinna zostać zdyskwalifikowana i zrzec się wszystkich pieniędzy, które zarobiła na AO - stwierdził Abrams.