Iga Świątek jest już w 4. rundzie turnieju WTA w Madrycie, a o ćwierćfinał zagra w poniedziałek z Rosjanką Jekateriną Aleksandrową. Po zwycięstwie 6:3, 6:2 nad Bernardą Perą Polka odpowiadała na pytania dziennikarzy. Końcówka konferencji prasowej była zabawna. Jeden z reporterów zapytał liderkę rankingu, co jest najlepsze, a co najgorsze w życiu tenisistki. - Oj. Chcesz tylko po jednej rzeczy? Cóż, najgorszy jest jet lag. A najlepsze są pieniądze i podróże. Cóż, to raczej oczywiste, nie? - odpowiedziała z uśmiechem Iga Świątek.
Jet lag to problemy ze zmianą strefy czasowej. Po dalekich podróżach samolotem ciężko jest się przyzwyczaić, na co organizm potrzebuje zazwyczaj sporo czasu. Jak podróżująca dużo w ciągu roku Iga Świątek sobie z tym radzi? To pytanie również padło na konferencji prasowej liderki rankingu w Madrycie.
- Cóż, to zależy, bo czasami jak lecimy np. z Australii przez Bliski Wschód, a potem Stany, to wszystko jest w porządku, ale potem, kiedy wracamy do Europy i jeśli mamy lecieć ze Stanów do Chin, jest to trudne - analizowała Iga Świątek. - Zatem lecąc z zachodu na wschód, na pewno potrzebuję trochę pomocy, takiej jak melatonina i takie tam. Ale także Daria pracuje nad tym, aby mieć te różne lampy, które mają dobrą jasność. Jak to powiedzieć, Dario? - zagadnęła nagle Iga siedzącą niedaleko Abramowicz.
Taką naprawdę rolę w zespole Igi Świątek pełni Daria Abramowicz! Trener Tomasz Wiktorowski ujawnia prawdę!
- Cóż, jest coraz więcej protokołów dotyczących światła dziennego i zarządzania 24-godzinnym cyklem i rytmem - odpowiedziała zaskoczona Daria Abramowicz.
- Zatem ona kupiła mi taką lampę i włączam ją w trybie relaksacyjnym... To tylko lampa, więc nie wiem, czy to takie ważne, ale na pewno podróżowanie z zachodu na wschód jest trudniejsze i musisz po prostu uzbroić się w cierpliwość. Jeśli trenuję, dużo łatwiej jest przez to przejść. Ale na przykład po US Open miałam tydzień wolnego i dużo gorzej było wrócić do normalnego rytmu - zakończyła Iga Świątek.