Mecz Świątek – Sabalenka to kolejny, który musiał zostać przerwany z powodu słabej pogody, czyli obfitych opadów deszczu. Szczególnie zła może być Białorusinka, która już miała przełożony ostatni mecz grupowy z Jeleną Rybakiną z czwartku na piątek. Teraz sytuacja się powtórzyła – Świątek i Sabalenka zaczęły, ale rozegrały ledwie trzy gemy i musiały przerwać starcie, a później zostało ono przełożone na niedzielę. Na ten dzień WTA planowało finały w deblu oraz singlu, ale to już w tej chwili niemożliwe i organizacja podjęła zaskakująco dobrą decyzję o przełożeniu tych spotkań na poniedziałek. To jednak sprawia, że ich poprzednia decyzja, o organizacji finału sezonu w meksykańskim Cancun, tym bardziej wybrzmiewa jako wprost fatalna.
Świątek i Sabalenka dokończą w niedzielę. Przewidziała, co się stanie?
Już wcześniej czołowe zawodniczki świata, w tym Iga Świątek, wskazywały, że WTA i ITF robią błąd organizując WTA Finals i Billie Jean King Cup niemal dzień po dniu, w całkiem innych miejscach globu i to drugi raz z rzędu! Z udziału w turnieju reprezentacyjnym już wcześniej zrezygnowały Amerykanki Coco Gauff i Jessica Pegula oraz właśnie Iga Świątek. Teraz ta decyzja wydaje się tym bardziej słuszna – jeśli Świątek wygra z Sabalenką to w finale w poniedziałek zagra z Pegulą. Billie Jean King Cup startuje natomiast już we wtorek w Sevilli – niecałe 8 tysięcy kilometrów od Cancun.
To aż niewiarygodne, jak dwie z trzech największych organizacji tenisowych na świecie nie potrafią porozumieć się w sprawie organizacji dwóch tak ważnych turniejów i to dwa lata z rzędu. Co więcej, sama organizacja WTA Finals w Cancun to żart – kort i trybuny zostały zbudowane na ostatnią chwilę, na samym korcie zalega piasek, a grę utrudniają deszcz i silny wiatr. Stan nawierzchni też pozostawia wiele do życzenia, o czym mówiły same zawodniczki.