Brakuje słów, by opisać 2022 rok w wykonaniu Igi Świątek. Najlepsza polska tenisistka stale podnosi sobie poprzeczkę. Kibice martwili się o jej zdrowie po niezwykle wymagającym turnieju w Ostrawie, zwłaszcza że już kilka dni później 21-latka znalazła się po drugiej stronie świata i rozpoczęła rywalizację w San Diego. Otwarcie przyznawała, że w pierwszym meczu z Qinwen Zheng (WTA 28) dalej odczuwała skutki "jet laga". Mimo to, zdołała pokonać utalentowaną Chinkę, a dzień później rozbiła faworytkę gospodarzy w ćwierćfinale turnieju WTA 500.
Iga Świątek walnęła prosto z mostu po awansie do półfinału. Liczyła na więcej
Zwycięstwo z ósmą rakietą świata w nieco ponad godzinę [66 minut - przyp. red.] zaimponowało kibicom. Coco Gauff po raz czwarty w karierze musiała uznać zdecydowaną wyższość Polki i powoli może popaść w kompleksy, gdyż ewidentnie nie potrafi znaleźć sposobu na Świątek. Wcześniejsze trzy zwycięstwa raszynianki nad amerykańską 18-latką kończyły się końcowymi triumfami w danych turniejach. Czy podobnie będzie w San Diego? Liderka listy WTA musi wykonać jeszcze dwa kroki. W półfinale czeka na nią dobrze znana Jessica Pegula, a więc kolejna z reprezentantek gospodarzy. Wydawać by się mogło, że ściany będą jej sprzyjać, jednak warunki w Kalifornii zaskoczyły w tym roku tenisistki, o czym otwarcie mówi Świątek.
- Jestem bardzo zadowolona, że od początku do końca utrzymałam koncentrację, co pomogło mi zagrać bardzo skutecznie i efektywnie. Z każdym dniem czuję się tutaj lepiej, zarówno jeśli chodzi o aklimatyzację, jak i warunki na korcie. No, może pogoda mogłaby być trochę lepsza, bo liczyłam, że będzie cieplej - przyznała z uśmiechem triumfatorka Roland Garros i US Open 2022. Już po pierwszym meczu z Zheng, który był torpedowany przez deszcz, narzekała na pogodę, a w ćwierćfinale ponownie spodziewała się lepszych warunków atmosferycznych. Pozostaje cieszyć się z tego, że Świątek i tak radzi sobie w San Diego znakomicie.