Rywalizacja Igi Świątek i Aryny Sabalenki od miesięcy elektryzuje kibiców. W zeszłym roku sięgnęła zenitu, gdy to Białorusinka zdetronizowała Polkę z pozycji numer 1 w rankingu WTA po US Open. Pod koniec sezonu Świątek odzyskała prowadzenie, którego wciąż nie oddała, i w najbliższym czasie nie straci. Do tego to Sabalenka musi się martwić o swoje miejsce, bo w Madrycie broni tytułu i 1000 punktów, a za jej plecami czai się Coco Gauff. Jednak tuż przed startem prestiżowego turnieju w stolicy Hiszpanii głośniej niż o pozycji wiceliderki zrobiło się o jej słowach. Na dwukrotną triumfatorkę Australian Open spadła potworna krytyka za słowa o kobiecym tenisie, po czym Iga Świątek niejako dolała oliwy do ognia!
Iga Świątek dolała oliwy do ognia. Może zbić piątkę z Sabalenką
- Wolę oglądać tenis mężczyzn niż kobiet. Czuję, że jest w tym więcej logiki i oglądanie jest ciekawsze - powiedziała Sabalenka, śmiejąc się podczas przedturniejowej konferencji w Madrycie. Można było spodziewać się, że słowa wiceliderki rankingu WTA rozpętają burzę, i tak też się stało. Na Białorusinkę spadły gromy ze strony wściekłych fanek, a niespodziewanie pewien cios w kobiecy tenis wyprowadziła właśnie Świątek.
- Kiedy byłam młodsza, patrzyłam na jej osiągnięcia, kiedy wygrała Roland Garros i Wimbledon. Myślałam, że może będzie moją ulubioną zawodniczką WTA, ponieważ zawsze lubiłam Rafę, ale tak naprawdę nigdy nie miałam nikogo w WTA, kogo mogłabym naśladować - wypaliła szczerze Polka spytana podczas swojej konferencji o komentarz na temat końca kariery Garbine Muguruzy. Jej słowa jedynie podgrzały i tak gorącą dyskusję o kobiecym tenisie po głośnej wypowiedzi Sabalenki.