Wszystko zaczęło się w lutym tego roku w ćwierćfinale turnieju w Rio de Janeiro, gdy Nadal w przerwie meczu z Pablo Cuevasem udał się do szatni, aby zmienić strój. Gdy się zjawił, zauważył, że... założył spodenki na drugą stronę! Gdy spytał sędziego Carlosa Bernardesa (jednego z najbardziej szanowanych), czy może znów udać się do szatni i założyć majtki na właściwą stronę, dostał odpowiedź, że oczywiście może, ale... zostanie ukarany odebraniem punktu za przekroczenie regulaminowego czasu. "Już mi więcej nie posędziujesz" - miał wówczas zagrozić Nadal arbitrowi. I jak zapowiadał, tak zrobił. Na French Open złożył podanie do organizatorów, aby Carlos Bernardes nie sędziował jego meczów. - Nic do niego nie mam. To znakomity sędzia i dobry człowiek. Ale nie okazał mi szacunku. Przecież nie mogłem grać do końca meczu w spodenkach na drugą stronę. Lepiej żebyśmy się już nie spotykali na korcie po tym, co się zdarzyło w Rio - argumentował "Rafa".
Janowicz po French Open: Mój występ oceńcie sami, ja już wszystko powiedziałem
Tenisowy światek podzielił się w tej majtkowej aferze na dwa obozy. Zdecydowana większość tenisistów twierdzi, że uważany za dżentelmena "Rafa" tym razem przegiął. Wielki rywal Nadala Novak Djoković stwierdził, że są wśród sędziów tacy, za którymi nie przepada, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby składać wniosek, żeby mu nie sędziowali. "To, co robi Rafa, jest nie fair" - uznał "Djoko".
Miejmy nadzieję, że tak jak szybko majtkowa afera wybuchła, tak szybko zostanie zapomniana. Wszyscy wierzą, iż przyćmi ją wspaniały mecz Nadala z Djokoviciem. Może do niego dojść już w ćwierćfinale.