Iga Świątek już po raz czwarty wygrała Roland Garros, pokonując w finale 6:2, 6:1 Włoszkę Jasmine Paolini. - Większego wyzwania niż to chyba nie ma. Żeby pozostać zdyscyplinowaną na tak wiele tygodni, skupić się na właściwych rzeczach, na byciu tu i teraz. I w tym samym czasie cieszyć się życiem, być szczęśliwą i zadowoloną z siebie. Jestem tak dumna z siebie, wdzięczna mojemu zespołowi, rodzinie, wdzięczna za całe wasze wsparcie, za kibicowanie mi. No i chcę to powiedzieć na głos: To było jak coś z innej planety! - dzieliła się wrażeniami Iga Świątek po wielkim triumfie w Paryżu. Następnego dnia Polka wzięła udział w specjalnej sesji zdjęciowej z pucharem. Zobaczcie zdjęcia. A pod galerią obszerne wypowiedzi Igi po finale.
O ogromnych emocjach po finale
Ten sukces tak wiele dla mnie znaczy. Turniej był nieco surrealistyczny, przecież w drugiej rundzie prawie odpadłam! (7:6, 1:6, 7:5 z Osaką i obroniona piłka meczowa, red.). Potem byłam w stanie z meczu na mecz ciągle poprawiać swoją grę. Oczekiwania i presja były bardzo wysokie, więc cieszę się, że udało mi się to wszystko przetrwać
O dużym stresie przed meczem o tytuł
Dzień przed finałem poczułam duży stres. Ale już w sobotę rano powiedziałam sobie, że jeżeli tylko uda mi się skupić wyłącznie na tenisie, to sobie z tymi nerwami i stresem poradzę. Na koniec wszystko poszło tak, jak chciałam, więc jestem z siebie bardzo zadowolona. Jestem perfekcjonistką, więc sama nakładam na siebie presję. To cecha, która pozwala stawać się coraz lepszą, ale też potrafi być ogromnym ciężarem.
O serii 19 wygranych meczów
Ostatnie zwycięstwa dały mi poczucie, że powinnam zawsze w siebie wierzyć, bo nawet kiedy na korcie miałam wielkie kłopoty, potrafiłam znaleźć swój tenis i sobie ze wszystkim poradzić. Czuję teraz dużą pewność siebie. Wiem, że porażki też się czasem przytrafią, ale chodzi o to, żeby zawsze dawać z siebie wszystko, żeby potem niczego sobie nie zarzucać.
O cieszeniu się życiem poza kortem
Przez osiem tygodni nie było mnie w domu. Kiedy dwa miesiące temu spojrzałam w telefonie w terminarz turniejów, pomyślałam, że to jakieś szaleństwo i zastanawiałam się, jak uda mi się to przetrwać. Ale jakoś się udało. Nauczyłam się, że kiedy potrafię cieszyć się życiem poza kortem, a naprawdę miło spędziłam czas w Madrycie, Rzymie i teraz w Paryżu, to wtedy na korcie czuję się bardziej wypoczęta i mam więcej energii.
O tym, czy zagra za tydzień w turnieju w Berlinie
Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem, czy tam zagram. Nie rozmawiamy o takich rzeczach w trakcie turnieju i nie miałam nawet okazji spytać się o to trenera. Na pewno teraz będę miała kilka dni wolnego, a trener potem zasugeruje mi, jaką podjąć decyzję. Czy postawić na większą liczbę meczów na trawie, czy skupić się na odpoczynku i treningach.