Michał Łasko

i

Autor: archiwum se.pl

Final Four LM. Michał Łasko: Niech krzyczą, to mnie nakręca

2014-03-21 4:15

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla po raz drugi w ostatnich czterech sezonach zagrają w najważniejszym turnieju klubowym w Europie. W 2011 roku w Bolzano zajęli ostatnie, czwarte miejsce. W weekend w Ankarze też nie będą faworytami, ale liczą na niespodziankę. - Na pewno bukmacherzy na nas nie stawiają - przyznaje w rozmowie z "Super Expressem" lider jastrzębian Michał Łasko (33 l.).

Urodzony w Polsce reprezentant Włoch zdaje sobie sprawę, że przed jego zespołem zadanie z gatunku "mission impossible". W półfinale Jastrzębski Węgiel trafia bowiem na naszpikowanego gwiazdami, zbudowanego za astronomiczne pieniądze faworyta gospodarzy, Halkbank Ankara. W drugiej parze dojdzie do rosyjskiej konfrontacji Biełogorie Biełgorod - Zenit Kazań.

Halkbank, prowadzony przez słynnego bułgarskiego szkoleniowca Radostina Stojczewa, turecki jest tylko z nazwy. Kryzys finansowy we włoskiej Serie A sprawił, że do Turcji pojechały największe tuzy wielkiego Trentino i ich trener.

Przeczytaj: Ivan Lendl: Nie powiem Janowiczowi, jak ma grać [WYWIAD]

- Mają najlepszych skrzydłowych świata, Juantorenę i Kazijskiego - przypomina Łasko. - Ale to nie znaczy, że nie można ich pokonać. Przecież w fazie grupowej udało się nam wygrać z nimi raz u siebie 3:2. Mam wrażenie, że to już nie jest taki zespół, jakim było kiedyś Trentino, czegoś tam brakuje. Poza tym 90 procent i tak zależy od tego, jak zagramy my. Jeśli będziemy bezbłędni, możemy wygrać z każdym.

Dodatkowym przeciwnikiem polskiej drużyny w półfinale będzie fanatyczna turecka publiczność.

- Nie mam żadnych obaw - przekonuje atakujący jastrzębian. - Niech sobie krzyczą, co chcą, niech gwiżdżą na nas, to mi nie przeszkadza. Chcę czuć adrenalinę i się nakręcić. Jak będzie głośno, poczujemy atmosferę i to może nam tylko pomóc. Mimo bolesnej porażki w finale Pucharu Polski wciąż mamy głód zwycięstw.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze