Pęknięte albo złamane obojczyki, obtarcia, urazy głowy - takie kontuzje kolarzom zdarzają się z dużą regularnością. Ta dyscyplina sportu nie należy do mięczaków i zawodnicy muszą być przyzwyczajeni do bólu. Do poważnych kraks najczęściej dochodzi podczas etapów sprinterskich, gdzie w peletonie panuje spora rywalizacja i nie brakuje przepychanek.
Większość wypadków to konsekwencja właśnie dużej rywalizacji. Niestety kolarze muszą uważać również na kibiców. Akurat w tym sporcie fani mogą zbliżyć się do zawodników na wyciągnięcie ręki. Doprowadza to niekiedy do kuriozalnych scen. Jedna z takich właśnie miała miejsce podczas drugiego etapu wyścigu dookoła Chorwacji. Kolarze finiszowali w Zadaru.
Jako pierwszy linię mety przekroczył Eduard Grosu z zepsołu Delko-Marseille Provence KTM. Zwycięstwo rumuńskiego kolarza bardzo ucieszyło jednego z kibiców. Niestety nie wykazał się on wysoką inteligencją i instynktem samozachowawczym. Mężczyzna wbiegł na ulicę, tuż przed rozpędzonych kolarzy. I jak łatwo się domyślić, miało to opłakane skutki. Rozpędzony Matej Mohorić nie zdążył wyhamować i z dużym impetem wpadł w kibica. Wypadł przez kierownicę i uderzył o asfalt. Badania w szpitalu wykazały, że kolarz ma złamane dwa żebra oraz odmę opłucnową. Mohorić musiał wycofać się z wyścigu.