Uprawianie kolarstwa na wysokim poziomie naturalnie wiąże się z koniecznością posiadania odpowiedniego sprzętju. Doskonale wie o tym Maja Włoszczowska, która swoje skarby przechowywała w przeznaczonej do tego komórce w garażu. Gdy jednak zeszła do tego pomieszczenia okazało się, że wartych ponad 70 tys. złotych rowerów nie ma. Kolarka od razu wszczęła apel, a zguba szybko się odnalazła - za sprawą stał mężczyzna doskonale znany już funkcjonariuszom policji.
Zobacz też: Tak Lewandowski spędza czas z córką. Jeden szczegół przykuwa uwagę, opadną wam szczęki
- Jeden z rowerów był wart 40 tysięcy. Mierniki mocy czy ceramiczne łożyska to bardzo wartościowe rzeczy, które nie rzucają się w oczy. Jeśli ktoś nie zna się na rowerach, nie przyjdzie mu nawet do głowy, że może mieć sprzęt takiej wartości - opisuje Włoszczowska w rozmowie z portalem "Sportowe Fakty". I dodaje: - Bałam się, że moje "skarby" zostaną rozłożone na części, albo wylądują za granicą, i będą już nie do odzyskania. Pewnie zostałyby sprzedane za grosze, bo w przypadku rowerów złodzieje często nie wiedzą, co kradną. Mają sprzęt za kilkadziesiąt tysięcy, a sprzedają go za dwa tysiące.
- Na jednym z nich wygrywałam Puchar Świata w Val di Sol i jestem z nim bardzo związana emocjonalnie. Wszystkie są mi potrzebne, bo na wszystkich cały czas jeżdżę. Zawodową karierę już zakończyłam, ale być może przyszły sezon potraktuję "przejściowo" i będę startować w imprezach amatorskich. Świat takich imprez jest bardzo rozbudowany, będzie mnóstwo ciekawych imprez, w których można powalczyć. Na razie to taki mój mały, cichy projekt, ale mam nadzieję, że coś z niego będzie i dam kibicom jeszcze trochę radości - podkreśla Włoszczowska.
