Prezes PZKol Dariusz Banaszek o SEKSAFERZE: Wiedziałem o romansach, ale nie o gwałtach

2017-11-28 6:53

Gwałt, molestowanie, seks z kolarkami i pobieranie haraczy od zawodników. Rewelacje ujawnione przez byłego wiceprezesa PZKol Piotra Kosmalę wywołały lawinę. Minister Sportu i Turystyki Witold Bańka żąda ustąpienia zarządu związku. - Strzela się do nas z dział wielkiego kalibru, a skandale obyczajowe dotyczą spraw sprzed kilku lat i są pretekstem dla szefa firmy CCC Dariusza Miłka, żeby przejąć władzę w polskim kolarstwie - broni się i oskarża prezes PZKol Dariusz Banaszek (47 l.).

"Super Express": - Od kiedy wiedział pan, że w kadrze kobiet dochodziło do patologii?

Dariusz Banaszek: - Wiedziałem tyle co wszyscy, że ten pan z tą panią mają się ku sobie. Że dochodzi do romansów, do których dorośli ludzie mają prawo. Nie miałem pojęcia, że chodzi o molestowanie, podawanie farmaceutyków czy o gwałty! Kiedy dotarła do mnie ta informacja, czułem się jakby mnie zabito. Jakby zabito całe kolarstwo! Tylko jedno wyjaśnienie: mówimy o wypaczeniach, do których dochodziło w grupie CCC MTB, a nie w kadrze. I nie w ostatnim czasie, ale przed kilkoma laty. Obciążanie mnie winą za całą sytuację to jakby odwołać ministra sprawiedliwości za to, że ktoś komuś ukradł portfel.

- Piotr Kosmala twierdzi, że już we wrześniu znał pan treść audytu, w którym opisano aferę, i nie zdecydował się pan tych informacji upublicznić.

- Pan Kosmala jest niewiarygodny. Kiedy prowadził grupy zawodowe, to nie płacił kolarzom. Teraz kłamie. Nie mogłem niczego ujawnić, bo nie znałem treści. Znali ją tylko Kosmala i Adam Wadecki, którzy zapoznali się z dokumentami w siedzibie CCC. Czy to normalne, że audytorzy przedstawili wnioski prezesowi CCC, a nie zarządowi PZKol?!

- We wrześniu zwolnił pan dyscyplinarnie dyrektora sportowego i dwóch trenerów. To w wyniku audytu?

- Pismo ze zwolnieniem dla dyrektora Piątka zostało wystawione z datą 27 lipca. Jego usunięcie nie miało nic wspólnego z kwestiami obyczajowymi. Podobnie jak dwóch pozostałych trenerów. Pożegnaliśmy się, bo działali na szkodę związku. Miałem plan, by w późniejszym terminie przeprowadzić audyt i skłonić winnego do wycofania się z kolarstwa.

- Zdradzi pan, kto jest głównym podejrzanym?

- Dopóki nie zostały postawione zarzuty, nie podam nazwisk. Chciałem, aby to członkowie zarządu w głosowaniu zdecydowali, czy upubliczniamy sprawę i zgłaszamy ją do prokuratury.

- 22 grudnia odbędzie się Walny Zjazd Wyborczy. Będzie pan kandydował na prezesa?

- Tak. Moją jedyną "winą" jest to, że chciałem, by związek działał w przejrzysty sposób i przestał być zależny od widzimisię pana Miłka z CCC. To on nie mógł przeboleć, że udało mi się pozyskać do współpracy innych sponsorów.

* Dzisiaj rezygnację złożył kolejny członek Zarządu PZKol Marek Kosicki.

Zobacz też: Minister Witold Bańka po aferze w PZKol chce głów

Najnowsze