Ryszard Szurkowski w czerwcu ubiegłego roku mknął rowerem przez ulice Kolonii podczas wyścigu weteranów. W pewnym momencie przed nim upadło dwóch zawodników. Nasz legendarny kolarz nie miał szans na uniknięcie zderzenia i chwilę później runął twarzą o beton. Doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego i czterokończynowego porażenia. Na twarzy mistrza pojawiło się mnóstwo ran, a jego warga została wyrwana. Jeszcze w Niemczech przeszedł kilka operacji. To tam zaczęła się także rehabilitacja, która kontynuowana jest w Polsce. Od czasu do czasu o stanie zdrowia ukochanego męża donosi jego żona. Najnowsze wiadomości napawają większym optymizmem niż wcześniejsze. Wynika z nich bowiem, że Ryszard Szurkowski robi powolne postępy w walce o powrót do pełni zdrowia.
- Mąż trzy razy w tygodniu dojeżdża do Otwocka na ćwiczenia rehabilitacyjne i dodatkowo codziennie ćwiczy w domu. Przy okazji chcę jeszcze raz podziękować wszystkim darczyńcom, Stowarzyszeniu Lions Club 1990 i wszystkim, których do tej pory nie wymieniłam. Bez ich pomocy rehabilitacja nie byłaby możliwa - podkreśliła Iwona Szurkowska, cytowana przez Interię. Ona sama w maju również miała spore problemy zdrowotne. Lekarze przeprowadzili operację nowotworu kończyn i w najbliższym czasie czeka ją kolejny tego typu zabieg. - Po japońsku: jako tako - odpowiedziała niedawno o swoim samopoczuciu kobieta.
- Obecnie przebywamy we Wrocławiu na trwających już dość długo konsultacjach u doktora Adama Domanasiewicza. Z tą wizytą wiążemy nadzieje na poprawę sprawności rąk męża, szczególnie dłoni i barków. Doktor Domanasiewicz jest sławą w swoim fachu, dokonał m.in. pionierskiej operacji przyszycia ręki pacjentowi urodzonemu bez kończyny - powiedziała jeszcze o mężu pani Szurkowska.
Polecany artykuł:
