"Super Express": - Uciekając rywalom na zjeździe, dał pan prawdziwy pokaz siły.
Tomasz Marczyński: - Start był 40 kilometrów od mojego domu. Na trasie kibicowało mi mnóstwo znajomych. Tu jest moje miejsce na ziemi, dlatego chciałem wygrać dla nich. Od rana w głowie mi siedziało, żebym zainicjował ucieczkę albo się z jakąś zabrał. Czułem się mocny. Musiałem to wykorzystać.
- Kiedy tak zjeżdża się z wielką szybkością ze stromej góry, jakie myśli kołaczą człowiekowi w głowie?
- Głównie analizowałem informacje od dyrektora sportowego, o tym, jaką mam przewagę. Potem pojawiły się skurcze, ból. To była walka z samym sobą. Powtarzałem: - "Dawaj, dawaj! Już niedaleko, musisz dać jeszcze trochę!".
- Pędząc w dół na złamanie karku, człowiek się boi?
- Nie ma czasu ani miejsca na strach. Nie można się zawahać, kalkulować, bo wtedy już po tobie. Jechałem szybko, ale bez ryzyka. Uważałem, żeby się nie wywalić i nie stracić wszystkiego, na co pracowałem przez całą trasę.
- Podczas Vuelty jest pan w życiowej formie. W takiej dyspozycji byłby pan wielkim wzmocnieniem reprezentacji Polski podczas mistrzostw świata w norweskim Bergen (16-24 września). A pana w kadrze nie ma. Dlaczego?
- Jazda dla Polski to zaszczyt i honor. Ale to trener ustala skład drużyny. Jeśli mnie w nim nie widzi, trudno. Nie będę płakał. Skoncentruję się na startach dla Lotto Soudal, gdzie mnie cenią i o mnie dbają.
- Coraz głośniej mówi się o pana konflikcie z trenerem reprezentacji Piotrem Wadeckim, którego początki sięgają 2010 roku i pana jazdy dla CCC Polkowice, którego selekcjoner jest menedżerem.
- Nie jestem mściwy. Wybaczam osobom, które w stosunku do mnie zachowały się nie w porządku.
- Nie jest tajemnicą, że to Wadecki nie chciał pana w CCC. Naprawdę nic pan do niego nie ma?
- Z ręką na sercu - nie mam problemu z trenerem, ale sam do kadry się nie powołam.
- Może wyjściem byłby telefon do trenera i szczera rozmowa?
- Trener zna mój numer. Nigdy do mnie nie zadzwonił, nie zapytał, jak się czuję, jakie mam plany, więc trudno, żebym z biciem serca teraz czekał na to, aż się odezwie.
- Do końca Vuelty jeszcze tydzień. Ustrzeli pan kolarskiego hat tricka i wygra po raz trzeci?
- Wyścig kosztował mnie już bardzo dużo sił, ale może jeszcze gdzieś uda się powalczyć.