Tuż przed zgrupowaniem odebrała po raz siódmy Złote Kolce dla najlepszej lekkoatletki roku w Polsce. Wystąpiła w czarnej sukience i czerwonych szpilkach.
- W czasie przerwy w treningach nie przybrałam na wadze, ale wręcz mi ubyło. Ważę teraz 96,8 kg - wyjawiła "Super Expressowi" mistrzyni olimpijska, która podczas ciężkich treningów zimą doszła nawet do 101 kg. - Po raz ostatni ważyłam tak mało chyba osiem lat temu. Od trzech tygodni nie jem słodyczy, a w tym postanowieniu chcę wytrwać do Bożego Narodzenia. Jakoś mnie nie ciągnie, chociaż bardzo lubię czekoladę. Nie wiem tylko, co będzie w trakcie treningów, gdy organizm wymaga węglowodanów...
Mistrzyni z Rio odwiedziła tej jesieni USA i Anglię. Odebrała kilka nagród. Odpoczęła po wyczerpującym sezonie, w którym nie doznała porażki.
- Jestem gotowa do treningów i mam na nie ochotę - nie kryje. - Zresztą od trzech tygodni już wykonywałam ćwiczenia ogólnorozwojowe. Co prawda do niedawna mogłam spać przynajmniej do 9 rano, teraz wstaję o 7.30 i wracam do drzemki po obiedzie.
W przyszłym roku Anita chce poprawić swój rekord świata.
- Mój cel to 84 m, tak jak numer w dyplomie uczelni - mówi ze śmiechem. - Tylko niech któraś z konkurentek zacznie mi wreszcie deptać po piętach (druga na świecie w sezonie Chinka Zhang miała wynik ponad 6 m gorszy - red.). Lubię prawdziwą rywalizację i jest mi ona potrzebna, by wygrywać.
Jej szkoleniowiec Krzysztof Kaliszewski (44 l.), z którym pracuje od siedmiu lat, po raz trzeci otrzymał tytuł Trenera Roku w polskiej lekkoatletyce.
- Myślę, że do końca mojej kariery będziemy pracować razem - deklaruje Anita. - Jesteśmy obydwoje spod znaku Lwa. Razem stawiamy sobie cele i obydwoje dajemy z siebie wszystko, by je spełnić. Tworzymy fajny sportowy duet. Trener nie opiera się tylko na wiedzy, ale i na moich odczuciach i fajnie się dogadujemy.