Dwa lata temu podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Pekinie Polacy wyrównali swój najlepszy medalowy wynik na imprezie tej rangi. Zdobyli osiem krążków (trzy złote), a poprzedni raz udało im się to w 2009 roku w Berlinie (dwa złote). Teraz przed nimi zmagania w Londynie i wydaje się, że trudno będzie znów wyrównać osiągnięcia z Niemiec i Chin. Na ile krążków mogą realnie liczyć kibice biało-czerwonych?
Murowaną faworytką do złota w rzucie młotem jest Anita Włodarczyk, która w tej dyscyplinie od lat nie ma sobie równych. Rekordzistka świata, mistrzyni olimpijska - należy się więc spodziewać, że dominację potwierdzi także w Londynie. Na medal - i to ten najcienniejszy - możemy też liczyć w rywalizacji mężczyzn. Tam o zwycięstwo powinien walczyć Paweł Fajdek, który będzie chciał zatrzeć fatalne wrażenie po klęsce, jaką zaliczył podczas igrzysk w Rio de Janeiro. Na podium obok kolegi z reprezentacji może stanąć też Wojciech Nowicki, któremu w Brazylii poszło z kolei bardzo dobrze. Tam wywalczył brąz, ale na MŚ ma apetyt na więcej.
Medalowe szanse mamy też w skoku o tyczce. I to nawet dwie. W światowej czołówce są Paweł Wojciechowski oraz Piotr Lisek i przy dobrych wiatrach obaj mogą stanąć na podium MŚ. Wśród kobiet faworytką do sięgnięcia po krążek jest Kamila Lićwinko w skoku wzwyż, a skreślać nie wolno też naszych dyskoboli - Piotra Małachowskiego i Roberta Urbanka. Jeśli zaś chodzi o konkurencje biegowe, to duże nadzieje pokładamy w Adamie Kszczocie, który broni wicemistrzostwa świata z Pekinu, oraz w żeńskiej sztafecie 4x400 metrów.
Z powyższych wyliczeń wynika, że w Londynie możemy liczyć nawet na dziesięć medali. Ale realną liczbą wydaje się siedem krążków (Włodarczyk, Fajdek, Nowicki, Lisek, Małachowski, Lićwinko i sztafeta). Miłą niespodzianką byłyby z kolei sukcesy Joanny Fiodorow lub Malwiny Kopron (rzut młotem) czy biegaczek Angeliki Cichockiej (1500 metrów) i Joanny Jóźwik (800 metrów).
TERMINARZ MŚ w lekkoatletyce. Kiedy Włodarczyk i Fajdek?
Historia MŚ w lekkoatletyce. Medalowa KLASYFIKACJA wszech czasów