Pochodząca z Puszczykowa zawodniczka była w zasadzie skazana na lekkoatletykę. Jej ojciec, Jarosław Jagaciak uprawiał skok wzwyż. Następnie został jej trenerem. Reprezentantka Polski zaczynała od skoku w dal, który następnie łączyła z trójskokiem. To ta druga konkurencja stała się jej koronną. Jagaciak zdobyła dwa brązowe medale w juniorskich mistrzostwach Europy. W obu dyscyplinach.
Jej największym sukcesem był występ w finale trójskoku podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 roku. O decyzji o zakończeniu kariery poinformowała na łamach "Przeglądu Sportowego". - To przemyślana decyzja. Jak bardzo, niech świadczy, że chodziła za mną od 2016 roku. Wtedy jednak napędziły mnie wyniki, potem sytuacja się powtórzyła, ale gdy zaczynałam poprzedni sezon, wiedziałam już, że wszystko, co robię, będzie „tym ostatnim” - wyjaśniła Jagaciak.
Oficjalnym pożegnaniem lekkoatletki będą mistrzostwa Polski w Radomiu, które odbędą się pod koniec sierpnia. Jagaciak zdradziła również, jakie ma plany na przyszłość. - Nie rozstaję się z lekkoatletyką, bo tak się chyba nie da. Przecież mam męża, który był tyczkarzem, ojca-trenera, do tego mnóstwo przyjaciół na stadionie. Będę tęskniła za tą otoczką, ale teraz szukam dla siebie nowego miejsca na ziemi. Kto wie, czy nie będzie to fotografia? Stawiam dopiero pierwsze kroki, ale już widzę, że to sprawia mi wielką przyjemność - stwierdziła zawodniczka.