Najpierw o wyniku próbki B poinformował w rozmowie z RMF FM Jerzy Smorawiński. Przewodniczący Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie potwierdził, że drugie badanie potwierdziło obecność nandrolonu w organizmie polskiego sztangisty. Wcześniej sportowiec tłumaczył, że zaszła fatalna pomyłka, a środek jest tak przestarzały, że nawet nie miałby go skąd wziąć.
Smorawiński poddał takie wyjaśnienia pod wątpliwość, żeby nie napisać, że je po prostu obalił. - Nie jest prawdą, że nandrolon nie jest w użyciu. Jest bardzo powszechny, szczególnie wśród kulturystów. To jest standardowe tłumaczenie się zawodników, którzy wpadają na substancji dopingującej - wyjaśnił.
Później wszystko potwierdził także w oficjalnym komunikacie PKOl - Polska Misja Olimpijska informuje, iż w dniu dzisiejszym przed godziną 10.30 czasu lokalnego otrzymała (a wraz z nią Tomasz Zieliński) od służb MKOl informację, że badanie antydopingowego próbki "B" tego zawodnika także wykazało obecność zakazanego środka wykrytego w badaniu próbki "A" - można przeczytać w oświadczeniu.
- W świetle powyższego przewodniczący Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej, prezes PKOl Andrzej Kraśnicki podjął decyzję o wykluczeniu z reprezentacji Tomasza Zielińskiego. Polska Misja Olimpijska podjęła działania proceduralne zmierzające do zrealizowania tej decyzji - brzmi dalej komunikat.