Marek Saganowski, Tomasz Jodłowiec, Legia Warszawa

i

Autor: CYFRASPORT

Legia - Zawisza 2:0. Marek Saganowski: To była euforia, której nie jestem w stanie opisać słowami

2014-04-27 3:16

To Michał Żyro (22 l.) przerwał męczarnie Legii w starciu z Zawiszą (2:0), strzelając w 70. minucie bramkę. A potem młody pomocnik zaliczył jeszcze piękną asystę. Ale na ustach wszystkich kibiców z Łazienkowskiej był w sobotni wieczór Marek Saganowski (36 l.). Niezłomny napastnik wrócił do gry po 7 miesiącach żmudnej walki z kontuzją kolana i tuż po wejściu na boisko trafił do siatki! - Marzyłem o tej chwili, walcząc o powrót do zdrowia. Gdy strzeliłem gola, czułem taką euforię, że nie potrafię jej opisać słowami - mówił po meczu "Sagan".

- Wiele było w moim piłkarskim życiu ciężkich chwil, ale ta rehabilitacja była najtrudniejsza. Pewnie jeszcze nie raz upadnę, ale nigdy się nie poddam. Marzyłem o tej chwili, lecząc kontuzję i dziś to moje wielkie marzenie się spełniło. Warto było ciężko pracować i wierzyć, że uda się wrócić - powiedział Saganowski.
Kiedy 1,5 roku temu wykryto u niego zaburzenia pracy serca, wielu postawiło na nim krzyżyk. Saganowski jednak nie poddał się, wrócił na boisko i swoimi golami pomógł Legii wywalczyć mistrzostwo i Puchar Polski. Podobnie było, gdy 7 miesięcy temu w meczu z Jagiellonią po brutalnym faulu rywala doświadczony napastnik zerwał więzadła w kolanie. Wydawało się, że 36-letni piłkarz już się nie podniesie.
Gdy w 86. minucie meczu z Zawiszą wchodził na murawę, kibice Legii zgotowali mu niesamowitą owację. Rytmicznym okrzykom "Marek Saganowski!" i "Sagan jest z nami!" nie było końca. A kiedy już w 88. minucie "Sagan" popisał się sprytem i wykorzystując dobre podanie Żyry, trafił z bliskiej odległości do siatki, na Łazienkowskiej zaczęło się prawdziwe szaleństwo.
- Kiedy wchodząc na boisko, słyszałem te okrzyki kibiców, aż czułem ciarki na plecach. To było niesamowite i bardzo im za te piękne chwile dziękuję. A po golu to była już euforia, której nie jestem w stanie opisać słowami - dzielił się wrażeniami piłkarz, który w szale radości zerwał z siebie koszulkę.

Wychowanek ŁKS-u nigdy nie ukrywał, że miejsce numer 1 w jego sercu zawsze będzie zajmował łódzki klub. Mimo to jest uwielbiany przy Łazienkowskiej. Za waleczność i charakter, który znów pokazał.
Saganowski ma już na koncie 97 goli strzelonych w Ekstraklasie. Czy walnie setkę jeszcze w tym sezonie?

- Zostało sześć kolejek, więc wszystko jest możliwe. A skoro teraz strzeliłem po dwóch minutach, to ile jeszcze potrzebuję czasu? Kilkanaście minut gry? - zażartował gwiazdor Legii. - A tak mówiąc serio, to nie zawracam sobie tym głowy, wszystko jedno, czy przekroczę tę barierę w tym czy w następnym sezonie. Ważne, żebyśmy wygrywali i żeby gra w piłkę wciąż sprawiała mi przyjemność - dodał "Sagan".

Najnowsze