Arkadiusz Malarz o włos od tragedii. Mógł skończyć jak Petr Cech [WIDEO]

2017-07-17 10:00

Legia Warszawa na inaugurację nowego sezonu przegrała 1:3 z Górnikiem Zabrze, ale dla wielu fanów "Wojskowych" wcale nie to było najważniejsze. Pozornie bardzo groźnej kontuzji doznał bowiem Arkadiusz Malarz, który został kopnięty kolanem w głowę przez zawodnika rywali. Wyglądało to bardzo niebezpiecznie i od razu przywołało obrazy z meczu Reading - Chelsea z 2006 roku, kiedy w podobnych okolicznościach bardzo poważnie ucierpiał Petr Cech.

To była 43 minuta meczu Górnik Zabrze - Legia Warszawa. Napastnik gospodarzy Igor Angulo w sytuacji sam na sam pokonał Arkadiusza Malarza, ale biegnąc w kierunku trybun niefortunnie kopnął bramkarza rywali kolanem w głowę. Ten stracił przytomność i długo nie podnosił się z boiska. Na murawę wjechała karetka, do której szybko zapakowano piłkarza 'Wojskowych" i odwieziono do szpitala. Tam 37-latek przeszedł dokładne badania, które jednak nie wykazały żadnych urazów.

Malarz może jednak mówić o furze szczęścia. Jego zderzenie z Angulo natychmiast przywołało w pamięci dramatyczną sytuację z rozgrywanego 14 października 2006 roku meczu Reading - Chelsea. Już na początku spotkania bramkarz "The Blues" Petr Cech ofiarnie wyszedł z bramki, by zablokować szarżującego zawodnika rywali Stephena Hunta. Ten jednak nie odpuścił i mimo, że nie zdążył do piłki, to z ogromnym impetem wpadł w Czecha i kopnął go kolanem w głowę.

Kontuzjowany golkiper nie był w stanie kontynuować gry i został zmieniony, a jeszcze przed przyjazdem karetki stracił przytomność. Wszystko wyglądało bardzo niebezpiecznie. Gdy Cech trafił do szpitala okazało się, że ma złamaną kość czaszki, a niektóre jej elementy zastąpiono metalowymi płytkami. Mimo to 35-letni dziś zawodnik i tak może mówić o szczęściu. Gdyby miał go mniej, mógłby nawet nie przeżyć.

Bramkarz wrócił na boisko po kilku miesiącach, konkretnie 20 stycznia 2007 roku. Od tamtej pory na każdy mecz musiał zakładać na głowę specjalny ochraniacz, w którym gra do dziś. I patrząc na tamte wydarzenia Arkadiusz Malarz naprawdę może się cieszyć, że w jego przypadku skończyło się tylko na strachu.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze