Przyjechał do Warszawy ze słynnego Flamengo, w którym na dodatek był zmiennikiem samego Adriano. Nic dziwnego, że oczekiwania wobec Mezengi były ogromne. Brazylijczyk zawodził jednak na całej linii. Do ostatniego piątku...
"Super Express": - Zdajesz sobie sprawę z tego, jak ważną bramkę strzeliłeś?
Bruno Mezenga: - Tak, zdążyłem się jeszcze przed meczem nasłuchać, czym są starcia Legii z Lechem. A teraz sytuacja była wyjątkowa: Lech przyjeżdżał jako mistrz i ekipa, która dobrze radzi sobie w europejskich pucharach. Tym bardziej się cieszę, że zdołałem pomóc drużynie. Choć chyba najbardziej to pomogli nam... kibice. Nie odwrócili się od nas nawet na sekundę, fantastycznie nas wspierali.
- Zostałeś bohaterem ligowego hitu, ale wcześniej byłeś chyba najmocniej krytykowanym piłkarzem Legii...
- I ja się na tę krytykę nie obrażam. Po pierwsze, to normalne, że w wielkich klubach na piłkarzach ciąży wielka presja i wymagania wobec nich są ogromne. A po drugie, sam dobrze wiem, że zacząłem ten sezon kiepsko. Nie jest łatwo z dnia na dzień przestawić się z piłki brazylijskiej na europejską. Ale czuję się tu coraz pewniej i myślę, że krok po kroku powinienem dojść do wysokiej dyspozycji.
Przeczytaj koniecznie: Fabiański zagra w Belgradzie
- Legia też będzie coraz lepsza?
- Ale przecież my już stajemy się coraz lepsi. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień poprawiamy naszą grę. Najbardziej brakowało nam chyba pewności siebie, przekonania, że możemy wygrywać. Po meczu z Lechem ten problem zniknie.
- A czy powodem słabszej gry nie była kiepska atmosfera w zespole? Narzekał na nią nawet trener Skorża. Mówiło się o konflikcie...
- Latem trafiło do Warszawy wielu nowych piłkarzy i potrzeba czasu, żeby wszystko zaczęło idealnie funkcjonować. Ale o żadnym poważnym konflikcie nie ma mowy. Ja mam równie dobre stosunki z obcokrajowcami, jak i z Polakami.
- Powiedz szczerze: kiedy Legia przegrywała kolejne mecze, a ty wylądowałeś na ławce rezerwowych, pomyślałeś, że przyjście do Polski to był błąd?
- Nie. Pomyślałem jedynie, że muszę jeszcze mocniej pracować na treningach. A co do ławki rezerwowych, to jeśli mogę z niej pomagać drużynie tak jak w spotkaniu z Lechem, to nie mam nic przeciwko (śmiech).