Kulenović był od początku sezonu pierwszym wyborem Vukovicia. Odpłacił się jedną ligową bramką (w przegranym 1:2 meczu z Pogonią) i dziesiątkami zmarnowanych szans. Cierpliwość do Chorwata tracili kibice, którzy coraz częściej żegnali go gwizdami. Fani domagali się, by trener dał szansę Jarosławowi Niezgodzie, który wraca po kontuzji.
I dopięli swego. Niezgoda najpierw dostał szansę tydzień temu w meczu z ŁKS (3:2), potem wszedł z ławki w meczu z Rangers (0:1) i zaprezentował się o niebo lepiej od Kulenovicia. A prawdziwy show dał w niedzielę z Rakowem. Po hat-tricku jest ulubieńcem kibiców, którzy skandowali „Jarosław, Legię zbaw”.
- Długo nie grałem i nie strzelałem. No ale poszło, dwa gole z ŁKS i trzy z Rakowem. Oby tak dalej, żeby nie skończyło się na tym, że strzelam tylko beniaminkom (śmiech). Chcę strzelać też gole z zespołami z czuba. U napastnika to jest moment. Jeden gol i może rozwinąć skrzydła. Napastnik może grać świetnie, ale jak nie będzie strzelał goli, to nie jest napastnikiem - powiedział Niezgoda, dla którego to pierwszy hat-trick w karierze. Ostatnią z bramek strzelił z rzutu karnego.
- Nieśmiało podchodziłem do karnego, bo nie ja byłem wyznaczony. Chłopaki chcieli mi pomóc, żebym strzelił tę trzecią bramkę. Miło z ich strony. Nigdy nie strzelałem karnych. Jedenastki trzeba umieć wykonywać. Warto nad tym popracować. Jeśli uderzysz perfekcyjnie, to nie musisz nawet patrzeć na bramkarza – przeanalizował Niezgoda.
Po meczu z Rakowem nie brakuje opinii, że gdyby w Glasgow trener Vuković od początku meczu postawił na Niezgodę, Legia miałaby większe szanse na awans do fazy grupowej Ligi Europy.
- Nie wypowiem się na ten temat, bo nie wypada – uciął Niezgoda. - Trener miał plan. Wpuścił mnie w drugiej połowie, żebym przechylił szalę na naszą stronę. I okazje były. Mówi się, że trzeba zapomnieć, ale spotkanie z Rangersami będzie jeszcze długo siedziało w głowie. Tym bardziej, że mieliśmy swoje szanse.
Po hat-tricku Niezgody ataki na trenera Vukovicia i wypominanie mu stawianie na Kulenovicia, jeszcze nabrały przybrały na sile.
- Wiem, że zaraz zacznie się gadanie, że trzeba było na niego postawić wcześniej, w meczach z Rangersami. Ale prawda jest taka, że nie było go nigdzie i dalej by nie było, gdyby nie spokojne czekanie na niego. Wszyscy, którzy trochę bardziej interesują się Legią, wiedzą, że u Ricardo Sa Pinto też grał. Na fortepianie. Ja naprawdę nie oczekuję, że ktoś zacznie zauważać, że ten Vuković, oszołom od atmosfery w szatni, wykonuje sensowne rzeczy. Ale też nie pozwolę, by teraz ludzie zaczęli robić ze mnie debila, bo nie wystawiłem Niezgody od początku z Rangersami – zapienił się trener Legii.