Reakcja kibiców najlepiej obrazuje całe spotkanie. Po meczu na stadionie Lecha rozległy się gwizdy niezadowolonych fanów zespołu Jose Marii Bakero. Nie ma się co jednak dziwić. Lech grał słabo i gdyby na początku meczu bramkarz gości nie popełnił katastrofalnego błędu, to 3 punkty mogłyby przejść "Kolejorzowi" koło nosa.
Po dośrodkowaniu Sławomira Peszki piłkę w rękawice złapał Szymon Gąsiński, ale zaraz potem ją wypuścił. Tej szansy nie mógł zmarnować Artjoms Rudnevs, który pewnie strzelił z bliskiej odległości.
Przeczytaj koniecznie: Lech Poznań. Sławomir Peszko: Kolejne spotkania także będziemy wygrywać
Początek drugiej połowy nie zapowiadał widowiskowego starcia. Wprawdzie zawodnicy Jana Urbana oddali kilka strzałów, ale bramkarz Lecha, Krzysztof Kotorowski nie miał najmniejszych problemów z obroną. Piłka dwa razy trafiała w poprzeczkę, raz kopnął ją lechita Grzegorz Wojtkowiak.
Gdyby nie Szymon Sawala Gąsiński wbiłby samobójczą bramkę, bo piąstkował w złą stronę. Lech Poznań ostatecznie zdobył 3 punkty, pnie się w górę tabeli i jak na razie spadek mu nie grozi. Po 14. kolejce zajmuje 10. lokatę.