Meczem z Zagłębiem Lubin mistrzowie Polski zaczynali sezon 2018/2019 LOTTO Ekstraklasy. I mogli mieć obawy, bo gdy ostatni raz mierzyli się z "Miedziowymi" na swoim stadionie, przegrali 0:1 po golu Filipa Starzyńskiego, a za tę porażkę głową zapłacił Romeo Jozak. Tym razem posada obecnego trenera - Deana Klafuricia - zagrożona nie była, ale "Wojskowi" znów mieli z tym rywalem mnóstwo problemów.
Które jednak sami prokurowali. Właściwie zrobił to sam chorwacki szkoleniowiec po raz kolejny decydując się na ustawienie z trójką środkowych obrońców. W takim systemie legioniści znów sobie nie radzili, a w defensywie popełniali katastrofalne błędy. Natomiast goście z zimną krwią je wykorzystywali.
W 15. minucie w polu karnym Legii rozegrał się mały kabaret. William Remy zderzył się z Arkadiuszem Malarzem, a do piłki dopadł Patryk Tuszyński, który z bliska trafił do pustej bramki. Kilka minut później we własnej "szesnastce" źle zachował się Adam Hlousek, który sfaulował Alana Czerwińskiego. A z rzutu karnego pewnie trafił Filip Starzyński i było już 2:0.
Gospodarze rzucili się do odrabiania strat i niedługo później mogli cieszyć się z gola. Ale tylko przez chwilę. Do bramki trafił Kasper Hamalainen, jednak asystenci VAR podpowiedzieli sędziemu, że w tej akcji na spalonym był Miroslav Radović, który podawał Finowi. Ale w 37. minucie żadnych wątpliwości już nie było. Do ofensywnej akcji ładnie podłączył się Hlousek, który ni stąd ni zowąd znalazł się w polu karnym Zagłębia. I przy odrobinie szczęścia, bo odbiciu piłki od nogi obrońcy, strzelił gola kontaktowego. I właśnie wynikiem 2:1 dla "Miedziowych" zakończyła się pierwsza połowa.
Legioniści mieli 45 minut, aby odrobić jednobramkową stratę. Do pomocy w ataku Klafurić posłał najlepszego strzelca poprzedniego sezonu w Ekstraklasie, Carlitosa. Pierwszą dogodną sytuację po zmianie stron stworzyli sobie jednak przyjezdni. Kolejnym fantastycznym podaniem popisał się Starzyński. Piłka dotarła do rozpędzonego Bartłomieja Pawłowskiego.
Pomocnik Zagłębia wbiegł w pole karne i z ostrego kąta oddał strzał. Piłka zmierzała w światło bramki, tuż przy lewym słupku, ale doskonałym refleksem popisał się Malarz. "Miedziowi" nie pozwalali natomiast na zbyt wiele Legii. Byli dobrze ustawieni w defensywie, a gospodarze nie potrafili znaleźć, jak rozmontować obronę Zagłębia.
i
Część widzów zgromadzonych na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej uniosło w górę ręce w geście radości w 74. minucie. Ale była to radość przedwczesna. Carlitos, po podaniu Philippsa, uderzył z woleja nie w światło bramki, a w boczną siatkę. Blisko wyrównania był Kasper Hamalainen. W 86. minucie wyszedł sam na sam z Dominikiem Hładunem, ale Fin fatalnie przestrzelił.
Żadnych nadziei Legionistom nie zostawił Tuszyński. W 88. minucie napastnik Zagłębia po dośrodkowaniu z prawej strony umieścił piłkę w siatce... brzuchem. Legia, podobnie jak w poprzednich rozgrywkach, sezon inauguruje bardzo słabo.