- Po ostatnim gwizdku sędziego powiedziałem prezesowi: "zadanie wykonane". To mój życiowy sukces, wydarzenie wręcz niebywałe - cieszył się po meczu z Zagłębiem Jacek Zieliński (49 l.), trener Lecha. - Trzy razy w ciągu całych rozgrywek byliśmy liderem, po 2., 29. i tej najważniejszej, 30. kolejce. Teraz przyszedł czas na świętowanie - dodał Zieliński.
Wilk w szoku
Piłkarze Lecha w sobotę dosłownie oszaleli ze szczęścia.
- Spełniło się moje największe marzenie. Dla mnie, rodowitego poznaniaka, to coś niesamowitego zostać mistrzem Polski w barwach Lecha. Jestem w szoku i jeszcze do mnie nie dociera to, co się tutaj dzieje - mówił tuż po meczu Jakub Wilk.
Przeczytaj koniecznie: Lech Poznań mistrzem - całował puchar
Ale zanim na stadionie "Kolejorza" zapanowała euforia, było trochę nerwówki. Zagłębie Lubin postawiło bowiem twarde warunki.
- W pierwszej połowie byliśmy stremowani. Na szczęście bramka samobójcza uspokoiła naszą grę. To nic, że właśnie w taki sposób objęliśmy prowadzenie, ważne, co jest "w sieci", a poza tym na tę akcję zapracowała cała drużyna Lecha - tłumaczył Seweryn Gancarczyk.
Cegiełka Bajora
Marek Bajor (40 l.), trener Zagłębia, trochę żałował, że to nie on odbierał medal za mistrzostwo Polski.
- Gdybyśmy z trenerem Smudą dostali możliwość popracowania w Lechu jeszcze rok, to pewnie my byśmy świętowali tytuł. Nie chcę być źle zrozumiany, największy wkład w sukces ma obecny sztab szkoleniowy, ale myślę, że małą cegiełkę do sobotniego sukcesu poznańskiego zespołu także dołożyłem - przekonywał Bajor.
Sprawdź też: Ekstraklasa: mecz Lech Poznań - Zagłębie Lubin - wynik 2:0. Lech Poznań mistrzem Polski! (WIDEO)
Z kolei trener Zieliński wskazywał na kluczowy moment tego sezonu.
- Dla nas przełomowy był mecz w Stalowej Woli, gdy odpadliśmy z Pucharu Polski. Doskonale pamiętam niemiłe komentarze kibiców po tym spotkaniu. Ale to właśnie wtedy w naszej drużynie coś zaskoczyło. Duże znaczenie miało też poparcie właściciela klubu - opowiadał szkoleniowiec Lecha, który nie odmówił sobie drobnych złośliwości pod adresem... dziennikarzy.
- Nie wszyscy wierzyli w nasz sukces. Szczególnie dziennikarze. Gdybyście uderzyli się w piersi, to odgłos byłoby słychać na Starym Rynku. A ja mam teraz satysfakcję. Bo my naprawdę wierzyliśmy, że można dogonić lidera. Nawet po remisowym meczu z Wisłą w Krakowie - kończy Zieliński.