Ryszard  Tarasiewicz

i

Autor: archiwum se.pl

Ryszard Tarasiewicz: Nikt nigdy nie usłyszał ode mnie na Śląsk złego słowa - WYWIAD

2012-11-27 3:00

Ryszard Tarasiewicz (50 l.) otrzymał od Śląska Wrocław kolosalne odszkodowanie za zerwanie kontraktu. Ale twierdzi, że... nie cieszy się z góry pieniędzy, które wpłynęły na jego konto. Tylko "Super Expressowi" były trener Śląska zdradza kulisy dwuletniego sporu z ukochanym klubem.

"Super Express": - To ile naprawdę dostał pan od Śląska? Padają różne sumy: milion złotych, półtora...

Ryszard Tarasiewicz: - Za rozwiązanie z winy klubu ważnego jeszcze dwa lata kontraktu chciałem około 650 tysięcy złotych. Ale Śląsk ociągał się z zapłatą i z odsetkami oraz premią za wicemistrzostwo Polski wyszło około miliona. Nie czuję najmniejszej satysfakcji z tego powodu. Trzykrotnie wyciągałem do szefów klubu rękę do porozumienia, ale każda propozycja była odrzucana. Skoro stać ich było na przeciąganie sprawy, nie licząc się z kosztami, to niech teraz nie płaczą, że nie mają pieniędzy.

- W Śląsku mają do pana pretensje, że domagał się pan premii za wicemistrzostwo Polski, chociaż to zasługa Oresta Lenczyka, bo pan prowadził zespół tylko w sześciu meczach, zostawiając go na przedostatnim miejscu w tabeli.

- Ale ja wciąż byłem zatrudniony jako trener! Skoro mój kontrakt z winy klubu rozwiązał dopiero wydział szkolenia PZPN 6 czerwca 2011 roku, a więc już po zakończeniu sezonu, to dlaczego miałem nie walczyć o to, co mi się należało?! Natomiast nieprawdą jest, że domagałem się premii za poszczególne zwycięstwa. Pan mówi, że działacze mają do mnie pretensje… A w porządku z ich strony było odwołanie mnie ze stanowiska na 24 godziny przed meczem?! Ja na boisku przez lata zostawiałem dla tego klubu zdrowie. Potem jako trener sprowadziłem do drużyny kilkunastu bardzo dobrych zawodników i przygotowałem ich fizycznie. Na tej bazie mój następca doprowadził Śląsk do wicemistrzostwa. O tym się nie pamięta?!

- Ma pan świadomość, że po tej wojnie stał się pan w Śląsku persona non grata...

- Ta wojna dotyczyła wyłącznie aspektów prawnych, a nie mojej sympatii do Śląska Wrocław. Dlatego wierzę, że jeszcze kiedyś poprowadzę ten klub. Nikt nigdy nie usłyszał ode mnie na Śląsk złego słowa. Rozstaliśmy się w nie najlepszej atmosferze, ale nie mam sobie nic do zarzucenia. Szkoląc Śląsk, wypruwałem żyły, by stworzyć mocną drużynę.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze