W tym meczu długo goli nie oglądaliśmy, choć okazje na to były fantastyczne. W pierwszej połowie hattricka mógł zaliczyć Giorgi Merebaszwili, ale skuteczność zostawił chyba w szatni, lub nawet w domu. Szczególnie kuriozalna była sytuacja, gdy Gruzin położył na ziemi obrońcę, chwilę później także bramkarza Górnika, a mając przed sobą pustą bramkę... strzelił obok słupka.
Po przerwie nie było lepiej. Kilka niezłych akcji z obu stron kończyło się nieskutecznie i nie zdziwilibyśmy się, gdyby w okolicach 80 minuty ci mniej cierpliwi kibice wyłączyli telewizory, lub wyszli ze stadionu. Ale miejmy nadzieję, że takich było jak najmniej, bo ominęli wręcz szaloną końcówkę spotkania! Gdy w 85 minucie spotkania Grzegorz Piesio zdobył bramkę dla gości wydawało się, że to Górnik wyjedzie z Płocka z kompletem punktów. Ale już chwilę później był remis, bo stan meczu wyrównał Jose Kante.
Sędzia doliczył kilka minut i jak się okazało był to dla gospodarzy prawdziwy wyrok. Gdy sędzia już patrzył na zegarek i chciał skończyć spotkanie, ekipa z Łęcznej wywalczyła jeszcze rzut rożny. Do ostrego i głębokiego dośrodkowania z narożnika wyskoczył bramkarz Wisły Seweryn Kiełpin i wypiąstkował ją... do własnej bramki. Piłka odbiła się od słupka, wpadła do siatki, a po chwili arbiter zakończył spotkanie. W takich oto kuriozalnych okolicznościach Górnik zaliczył trzecie ligowe, a pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie.
Wisła Płock - Górnik Łęczna 1:2
Bramki: Kante 88 - Piesio 85, Kiełpin 93 (sam.)
Żółta kartka: Sylwestrzak
Wisła: Kiełpin – Sylwestrzak, Bozic, Szymiński, Stępiński – Rogalski (77. Reca), Furman – Merebaszwili (63. Hemeha), Iliew (61. Kriwiec), Wlazło – Kante
Górnik: Prusak – Komor (32. Mierzejewski), Szmatiuk, Gérson, Leândro – Bonin, Danielewicz, Drewniak, Hernandez, Piesio – Pitry.